„Świt X. X-Men” tom 2 – recenzja komiksu. Refleksje i jednorazowe przygody

Nad serią „X-Men” autorstwa Jonathana Hickmana miałem okazję rozpływać się w dwóch poprzednich recenzjach, doceniając ogrom pracy, jaką amerykański scenarzysta wykonał dla Mutantów. Niestety drugi tom „Świtu X” jest słabszy, zarówno pod względem konstrukcji, jak i proponowanej historii.

Jonathan Hickman mocno wszedł w uniwersum „X-Men” za sprawą kapitalnego tomu „Ród X/Potęgi X”, a później poprawił go równie dobrym, pierwszym rozdziałem „Świtu X”. Oba komiksy recenzowałem na łamach Filmożerców (tu i tu) i uważam, że są jednymi z najlepszych, jakie do zaoferowania ma seria Marvel Fresh. Tymczasem w sklepach pojawił się drugi tom „Świtu X”, również autorstwa Hickmana i jakież było moje zdziwienie, gdy zacząłem się w niego wczytywać i szukać (niestety bezskutecznie) tego, czym zachwycały poprzednie historie.

W komiksie „Świt X” zawiodła mnie przede wszystkim konstrukcja całego tomu, który przeplata w sobie szczątki głównego wątku, zahacza o event „Empireum” oraz podsuwa czytelnikowi one-shoty skupione na pojedynczych bohaterach. Tak jak poprzednie pomysły Hickmana czytało się z zapartym tchem i z przyjemnością poznawałem jego wizję świata z Mutantami w głównej roli, tak w drugim tomie ekscytacja wyparowała. Weźmy choćby wątek, który rozpoczyna cały tom, skupiony wokół królewskiego jaja i inwazji Brood na Krakoę. Być może mylnie w komiksach Marvela szukam nieco większej powagi i odpowiedzialności, ale ten story-arc kompletnie nie pasował mi zarówno do poprzednich wydarzeń, jak i samego scenarzysty.

swit-x-x-men-tom-2-plansza-z-komiksu-min.jpg

Jednocześnie Hickman zahacza o „Empireum” – event, który przewija się przez większość obecnie wydawanych komiksów Marvela. Moje zdanie na jego temat znacie i na tym poprzestanę. Jakby tego było mało, kolejne pojedyncze zeszyty nie mają większego związku z dotychczasową fabułą i praktycznie się ze sobą nie łączą. I tak poznajemy historię Nightcrawlera walczącego z rasą Sidri, współpracę Namora z Magneto, dziwaczne i pokręcone wizje Vulcana oraz współpracę Storm i Fantomexa nad zwalczaniem tajemniczego wirusa. W efekcie drugi tom „Świtu X” jest zbiorem kompletnie różnych, mocno przeciętnych i niespecjalnie angażujących fabularnie opowiadań, które do niczego sensownego nie prowadzą.

Jasne, ten komiks wizualnie broni się spektakularnymi walkami, piękną, mainstreamową kreską i zabawą kolorami. Jest to superhero najbardziej klasyczne z możliwych. Hickman zaznacza swoją obecność, dobudowując do obrazków tekstowe dodatki, pozwalające lepiej wczuć się w opowiadane historie. Nie brakuje zahaczania o politykę i bardziej ludzkie (lub też mutanckie) kwestie, nad którymi komiksy pochylają się rzadko. Doceniam sposób Hickmana na odkrywanie bohaterów na nowo, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy ten kierunek jest na pewno odpowiedni. Z tego co się orientuję, w USA komiksy te wydawane były w nieco inny sposób. Zebranie ich w takiej formie do drugiego tomu wydaje się być dość niefortunne, szczególnie że czytelnicy mogli spodziewać się pełnoprawnej kontynuacji. 

Podsumowanie

Drugi tom „Świtu X” niestety mnie rozczarował. Nie jestem fanem grupowania pojedynczych, niewiele wnoszących do fabuły zeszytów tylko po to, by na siłę wydać je jako kontynuację, która z poprzednimi wątkami nie ma nic wspólnego. Najgorsze jest to, że nie ma w tym winy zarówno Jonathana Hickmana, jak i polskiego Egmontu. Tak tę historię zdecydował się wydać Marvel i w tym upatruję największy problem (i w „wydaniu” najmocniej obniżę też ocenę). Uwielbiam tego scenarzystę i szanuję co zrobił dla Mutantów. To wciąż ich najlepszy moment od czasu „All New X-Men” Briana Michaela Bendisa, ale niekoniecznie w takiej formie, jak drugi tom „Świtu X”.

Oceny końcowe komiksu „Świt X. X-Men”. Tom 2

3
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
3
Wydanie
3
Przystępność*
3+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

Specyfikacja

Scenariusz

Jonathan Hickman

Rysunki

Leinil Francis Yu, Alan Davis, Ramon Pérez, Rod Reis, Russell Dauterman

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

240

Tłumaczenie

Marek Starosta

Data premiery

23 sierpnia 2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel