Baner
Wojny droidów. Recenzja komiksu „Star Wars. Mroczne droidy. Drużyna D”

Saga Mrocznych droidów dobiegła końca. Właściwie jej kres nastał wraz z wydaniem pierwszego tomu, ale teraz otrzymaliśmy możliwość zapoznania się z ostatnimi rozdziałami uzupełniającymi luki w tej opowieści. Przekonajcie się, czy warto wyruszyć na spotkanie z „Drużyną D”.

Nieczęsto się to zdarza w przypadku komiksów z uniwersum Star Wars, ale przed lekturą „Drużyny D” całkowicie nie wiedziałem, czego spodziewać się po danym tytule. Czy dostanę w nos nostalgią za „Wojnami klonów” i „Rebeliantami” (na co wskazywały tytuł i zapowiedź pojawienia się Choppera)? Otrzymam stworzone w poważnym (bądź nawet horrorowym) tonie uzupełnienie tego zaskakująco mrocznego wydarzenia czy może dane mi będzie zapoznać się z nieco lżejszą pozycją (co sugerowałby opis zbioru)? Liczyłem na ostatnią opcję, ale nie byłem pewien, czy Marc Guggenheim zdecyduje się na wychylenie z szeregu i przedstawienie czytelnikom czegoś dalece odrębnego od pozycji, które do tej pory ukazywały się w ramach cyklu o Mrocznych droidach. Na szczęście to zrobił!

Na łamach omawianego komiksu śledzimy poczynania R2-D2 desperacko próbującego pomóc opętanemu przez Plagę przyjacielowi (mowa oczywiście o C-3PO). Po krótkiej serii gościnnych występów (wspomniany już Chopper i WAC-47) akcja wskakuje na właściwe tory i z dużą prędkością mknie po nich aż do samego końca. Może i misja R2 jest dla całości motorem napędowym, ale były momenty, gdy całkowicie o niej zapominałem, a nawet mam wrażenie, że podczas tworzenia „Drużyny D” podobnie działo się ze scenarzystą. Jasne, gdzieś tam przypomina się o Pladze, ale przez długi czas ten problem jest nieobecny, zaś pierwsze skrzypce gra 0-0-0 i jego mordercze zapędy.

mroczne droidy druzyna d komiks.jpg 

Czarnego humoru jest tu więcej niż niewolników na Tatooine, a do tego Guggenheim sprawnie żongluje gatunkami. Przygoda miesza się z westernem, opowieściami o napadach, komedią romantyczną i historią wojenną. Całość czyta się szybko i przyjemnie, a podczas lektury przez większość czasu uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Przez moment obawiałem się, czy scenarzysta nie zamęczy żartów ze skłonności 0-0-0, ale na szczęście teksty tego droida aż do samego końca nie przestały bawić.

Zatem czy mamy do czynienia z komiksem bez istotnych wad? Niestety tak nie jest. O ile czasami można odnieść wrażenie, że Marc Guggenheim chciał po prostu napisać jakąś żartobliwą historię osadzoną w odległej galaktyce, o tyle w kilku miejscach przypominał sobie o tym, że „Drużyna D” musi zostać połączona z „Mrocznymi droidami”. Nawiązań może nie ma dużo, ale z drugiej strony ściśle wiążą się one z fabułami poszczególnych tomów i bez ich znajomości całe strony omawianej pozycji będą niezrozumiałe. Za przykład niech posłuży spotkanie R2 i Lando — jeśli ktoś nie przeczytał wcześniej siódmego tomu serii Star Wars, to reakcja astromecha nie wybrzmi odpowiednio. Dodatkowo na ostatniej stronie recenzowanego zbioru wprost stwierdzono, że koniec poznamy na łamach innego albumu. Zdaję sobie sprawę, że duże wydarzenia i komiksy je uzupełniające rządzą się swoimi prawami, ale i tak wolałbym otrzymać tradycyjnie skonstruowaną opowieść, posiadającą początek, rozwinięcie i zakończenie.

Strona wizualna cieszy oczy. Styl Salvy Espina idealnie pasuje do lekkiego tonu opowieści. Kadry są odpowiednio szczegółowe i dynamiczne, a scenom akcji nie brakuje czytelności. Chciałbym, aby ten artysta dostał jeszcze kiedyś możliwość zilustrowania jakiejś opowieści z odległej galaktyki. Udanie wypadł również kolorysta Israel Silva, na kilka dobrych słów pod swoim adresem zasługuje także David Messina, który odpowiadał za rysunki w części poświęconej Ajaxowi.

Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy standardowy format amerykański, miękką oprawę oraz dobrej jakości druk i papier. Tłumaczenie jest zadowalające. W ramach dodatków zamieszczono galerię alternatywnych okładek.

„Drużyna D” to pełna humoru i przygody opowieść z uniwersum Star Wars, która wypadłaby jeszcze lepiej, gdyby nie była związana z „Mrocznymi droidami”

Oceny końcowe komiksu „Star Wars. Mroczne droidy. Drużyna D”

4
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
2
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.  

 mroczne droidy druzyna d

Scenariusz

Marc Guggenheim

Rysunki

Salva Espin, David Messina

Przekład

Jacek Drewnowski

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

112

Druk

kolor

Data premiery

26 lutego 2025 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Zdj. Egmont / Marvel Comics