Czy „Flash” ma okropne efekty specjalne? Reżyser filmu twierdzi, że dokładnie tak miało to wyglądać

Kryzys efektów specjalnych w kinie superbohaterskim zdaje się trwać w najlepsze. Medialny szum wokół drętwych ruchów She-Hulk czy lewitującej głowy z nowego filmu o Thorze dosięgnął też debiutującego dziś na dużym ekranie „Flasha”. Podczas gdy internauci zaczynają wyliczać rozmaite CGI-okropieństwa, filmowcy uparcie bronią efektu końcowego, twierdząc, że... wszystko było zaplanowane.

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery filmu „Flash” 

Dziury w budżecie czy celowy efekt? Co sądzicie o efektach specjalnych „Flasha”?

Nie ulega wątpliwości, że „Flash” jest projektem, który w postprodukcji wymagał ogromnej ilości obróbki cyfrowej. W wywiadach reżyser Andy Muschietti otwarcie mówił o tym, że dosłownie każda scena w filmie została w mniej lub bardziej wyraźny sposób potraktowana technologią VFX. Z uwagi na szczególne supermoce protagonisty, zespół dowodzony przez Argentyńczyka musiał wymyślić zupełnie nowy wizualny język.

Kwestia wizualizacji poszczególnych aspektów zdolności Flasha (takich jak Moc Prędkości czy wymyślona na potrzeby filmu Chrono Bowl, dzięki której heros może podróżować w czasie) dała życie nowym wyborom estetycznym, które oddaliły projekt od znanej z DCEU stylistyki, dajmy na to filmów Zacka Snydera. Część z wizualnych decyzji nie przypadła jednak widzom do gustu, przede wszystkim z uwagi na widoczne defekty w odniesieniu do efektów specjalnych

Sprawdź też: Ten film jest skazany na porażkę? Disney wydał na niego kolosalne pieniądze

Andy Muschietti broni efektów specjalnych – „To było częścią projektu”

Reżyser Flasha o efektach specjalnych kadr za Warner Bros.jpg

Przykładami szczególnie krytykowanymi przez fanów są: otwierająca film sekwencja akcji (niejako okraszona przez protagonistę mianem baby shower) oraz kluczowa scena w Chrono Bowl, w której Flash dostrzega pozostałe światy równoległe z alternatywnymi wersjami znanych superbohaterów. Choć obu fragmentom oberwało się w sieci za „pokraczne efekty specjalne”, to, zdaniem twórców końcowy efekt widoczny na ekranie był jak najbardziej zamierzony

Chodzi oczywiście o to, że... patrzymy na to z perspektywy Flasha” — broni otwierającej sceny reżyser Andy Muschietti, który decyzję o takim, a nie innym wyglądzie sceny motywuje integralnym elementem designu. „W tym świecie Barry'ego wszystko jest zniekształcone ze względu na światła i tekstury. To było częścią projektu, więc jeśli wygląda to trochę dziwnie, było to zamierzone”. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że jeśli następnym razem nakręcicie film za ponad 200 mln dolarów i komuś nie spodoba się, jak on wygląda, możecie po prostu powiedzieć, że wszystko było „częścią projektu”

Może zainteresuje Cię: CANAL+ i Polsat zrealizowali DOBRY polski thriller medyczny. Recenzujemy serial „Sortownia”

Film „Flash” w reżyserii Andy'ego Muschiettiego możecie obejrzeć w polskich kinach od dzisiaj, tj. 16 czerwca. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszą recenzją filmu, którą znajdziecie pod tym linkiem. Jeśli z kolei interesuje Was potencjalne znaczenie sceny po napisach, zajrzyjcie tutaj

Źródło: Gizmodo / Zdj. Warner Bros.