Od lat krytyczny sukces filmu traktuje się zamiennie z odpowiednio wysokim wynikiem w serwisie Rotten Tomatoes. Dla wielu widzów to właśnie „czerwony pomidor” stanowi główną zachętę do wizyty w kinie. Decyzja zapada na podstawie stopnia „świeżości” filmu: procentowego wyniku przeliczonego na podstawie liczby pozytywnych recenzji. Niechęć do faktycznej lektury zestawianych tekstów i opieranie się wyłącznie na procentowym wyniku wykorzystują jednak zatrudniane przez studia agencje PR – wynika z nowego raportu.
Recenzje na Rotten Tomatoes można kupić? Afera wokół serwisu na 25. urodziny
O nieetycznych działaniach agencji PR i wynajmowanych przez nich „dziennikarzy” napisano w nowym artykule, który pojawił się na łamach Vulture. Kwestię kupowania pozytywnych recenzji opisano w nim na przykładzie debiutującego w 2018 roku filmu „Ofelia” w reżyserii Claire McCarthy.
Inspirowana „Hamletem” produkcja z główną rolą Daisy Ridley doczekała się chłodnego przyjęcia ze strony krytyków, którzy mieli okazji obejrzeć ją w ramach przedpremierowych pokazów na festiwalu Sundance. W sieci ukazało się wówczas 13 recenzji, z których siedem można było zaklasyfikować jako pozytywne. W agregatorze Rotten Tomatoes „Ofelia” debiutowała zatem ze „zgniłym pomidorem” i rozczarowującym wynikiem 46%.
Vulture wskazuje, że do podreperowania opinii o „Ofelii” zatrudniono firmę PR-ową Bunker 15. „Choć większość filmowych agencji PR spróbowałaby w takiej sytuacji pozyskać uwagę krytyków z największych serwisów i pism, Bunker 15 stosuje odwrotną strategię: rekrutuje mniej znanych, najczęściej samodzielnie publikujących krytyków, którzy w tym samym stopniu [, co topowi recenzenci] kwalifikują się do puli uwzględnianej przez Rotten Tomatoes”. W ramach praktyki polepszania wyniku filmu agencja płaci krytykom 50 dolarów za pojedynczy tekst – płatność zostaje oczywiście przeprowadzona w tajemnicy i „pod radarem” serwisu Rotten Tomatoes, który w regulaminie wskazuje, że recenzje nastawione na wynagrodzenia finansowego nie będą uwzględniane.
Czytaj też:
- Twórca „Sukcesji” wspiera strajk scenarzystów. Podkreślił wagę grupowej pracy
- Giganci filmowi pod presją: Ile kosztowałoby zgodzenie się na żądania scenarzystów?
- Krwawy powrót do świata „The Boys”! Mamy nieocenzurowany zwiastun nowego serialu!
- SkyShowtime zasypuje nas klasycznymi serialami. Przyszła pora na porucznika Columbo!
Jak agencja PR rekrutuje „super miłych” krytyków?
W październiku 2018 roku pracownik [Bunker 15] skierował do potencjalnego recenzenta wiadomość z zawoalowaną propozycją współpracy polegającej na podreperowaniu wyniku filmu. „To film z festiwalu Sundance i mamy wrażenie, że niektórzy krytycy potraktowali go nieco zbyt surowo (zapewne zawiniły tu bardzo wysokie oczekiwania) więc ekipy zaangażowane w niego odniosły wrażenie, że mógłby zyskać na opinii innych krytyków” – napisano w mailu do anonimowego recenzenta. Vulture dodaje, że krytyk odpisał agencji z zapytaniem o konsekwencje ewentualnej negatywnej opinii o filmie. Pracownik Bunker 15 wskazał w odpowiedzi, że „dziennikarze mogą oczywiście pisać, co tylko chcą”. Źródła Vulture wskazują jednak, że krytycy określeni jako „super mili” często zgadzają się na publikację negatywnych recenzji w innym miejscu w sieci, niż zwykle – najczęściej na prywatnym blogu, który nie jest uwzględniany do wyniku Rotten Tomatoes. O ile strategia ta się powiedzie, agregator ma ostatecznie „zauważyć” więcej pozytywnych głosów od certyfikowanych autorów, a zignorować negatywne.
Pomiędzy październikiem 2018 roku a styczniem 2019, Rotten Tomatoes dodało osiem następnych opinii o „Ofelii”, z których aż siedem zakwalifikowano jako „świeże”. Większość z tekstów pochodziła od krytyków, którzy zrecenzowali przynajmniej jeden inny film promowany przez Bunker 15. Krytyk, który wyraził o produkcji z Ridley negatywną opinię otrzymał od agencji wiadomość, w której spróbowano zachęcić go, by przepisał swoją recenzję. Wskutek działania firmy wynik filmu podskoczył z 46% do 62%, zmieniając jego status z „zepsutego” (w ten sposób oznaczone zostają wszystkie filmy, którym nie udało się uzyskać 60% pozytywnych głosów) na „świeży”. W lutym firma dystrybucyjna IFC Films ogłosiła zaś, że pozyskała prawa do dystrybucji filmu na terenie USA.
Dodajmy, że choć firma produkcyjna Covert Media, która odpowiadała za realizację „Ofelii” nie skomentowała raportu Vulture, krótkie oświadczenie w sprawie skierował szef Bunker 15, Daniel Harlow. „Wow, naprawdę postanowiliście się tym zająć” – odpowiedział dziennikarzom serwisu. „Na naszej liście znajdują się tysiące autorów. Z niewielką grupką zorganizowaliśmy system, w ramach którego filmowcy mogą płacić im za zrecenzowanie filmu”.

Rotten Tomatoes funkcjonuje w sieci od ćwierć stulecia, ale w ostatnich latach stał się jednym z głównych narzędzi branży filmowej. Wynik w „tomatometerze” ma jednak potencjał, by nie tylko wypromować produkcję, a potencjalnie prowadzić do jej kompletnej komercyjnej porażki. Zielony albo czerwony „pomidor” w agregatorze wpływa na to, jakim statusem dany tytuł cieszy się w opinii publicznej, w jaki sposób podchodzi się do jego promocji, gdzie i w jakiej formie jest dystrybuowany. „Świeży” wynik może zaważyć na kwestii potencjalnego przedłużenia odcinkowej produkcji na następny sezon, albo zlecenia realizacji sequela, w przypadku produkcji pełnometrażowych – wskazuje Vulture.
Jak możemy zatem uniknąć manipulacji w rodzaju przytoczonych w raporcie działań Bunker 15? Z pewnością warto sięgać po publikacje zaufanych autorów oraz serwisów o ustalonej reputacji i nie opierać się wyłącznie na wynikach przeliczanych w agregatorach ocen. Ostatecznie liczy się bowiem to, co wyciągniemy z samej argumentacji recenzenta i sposobu, w jaki została zaprezentowana. Zredukowanie opinii o filmie lub serialu do liczb powinno – co najwyżej – prowadzić do wstępnej selekcji, a nie stać się jednym narzędziem wartościowania.
Źródło: Vulture / zdj. Rotten Tomatoes