Ostatnie łowy. Recenzja komiksu „Star Wars. Łowcy nagród” tom 7

W grudniu nadszedł kres dla przygód „Łowców nagród”. Przekonajcie się, jak wypadł finał serii.

Plaga coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność w odległej galaktyce. Na łamach poszczególnych serii poznawaliśmy, poznajemy i jeszcze przez jakiś czas poznawać będziemy (do wydania całości wydarzenia zostały jeszcze dwa tomy — ósma część Dartha Vadera, która trafi do sprzedaży w styczniu, a także zapowiedziany na luty komiks „Mroczne droidy. Drużyna D”) kolejne jej ofiary. Wśród bohaterów „Łowców nagród” oczywistym celem był cyborg Vallance. 

Walka z droidami o uratowanie człowieczeństwa Vallance’a (a przy okazji i jego wspomnień) nie była jedyną, jaką stoczyli bohaterowie. Łowcy stanęli też w szranki z samym Bobą Fettem, wzięli udział w potyczce z zakapiorami z Czarnego Słońca, a w pewnym momencie doszło nawet do starcia wewnątrz ich własnej ekipy. Na kartach omawianego komiksu nie brakuje akcji, co jest charakterystyczne dla tego tytułu, ale za to podczas lektury odczuwalne są niedobory spokojniejszych momentów. Co chwila ktoś do kogoś strzela albo w ruch idą pięści. Czytelnicy nie znajdą tu wiele innego rodzaju treści, a tam, gdzie fabuła skręca w spokojniejsze rejony, na odbiorców czekają dość dyskusyjne pomysły. 

Momentami miałem wrażenie, że Ethan Sacks, mimo ogólnie sprawnego prowadzenia opowieści w tym tomie, nie miał sił lub pomysłów na fabułę i zamiast na spodziewane mroczniejsze tony postawił na wygodne dla bohaterów zbiegi okoliczności i szczęśliwe zakończenia. Prawdopodobnie znajdą się osoby, które będą przekonane do takiego rozwiązania, ale sam do tego grona nie należę. Jasne, miło jest przekonać się, że najważniejszym bohaterom finalnie udało się coś dla siebie ugrać, ale z drugiej strony „Łowcy nagród” są serią, od jakiej oczekiwałem nieco więcej gorzkich momentów — zwłaszcza w kwestii Valance’a i porucznik Haydenn. Może trochę pomarudziłem, ale ogólnie siódmy tom wypadł dość dobrze, a dodatkowo jego scenarzyście udało się sprawnie połączyć tę historię z „Powrotem Jedi”.

Star Wars. Łowcy nagród tom 7 komiks

Strona wizualna komiksu prezentuje się przyjemnie dla oka. Za rysunki odpowiadało czterech artystów, ale charakter ich prac jest do siebie całkiem zbliżony, więc podczas lektury nie uświadcza się drastycznych zmian w stylu. W uniknięciu takich nieprzyjemnych przeskoków pomogły też wysiłki kolorysty. Arif Prianto nie tylko dobrze poradził sobie z podkreśleniem klimatu poszczególnych plansz, ale także pomógł w ujednoliceniu warstwy wizualnej. Na planszach znajdziemy pełno dynamicznych momentów świetnie współgrających ze scenariuszem.

Komiks został solidnie wydany. Otrzymujemy miękką oprawę i standardowy format amerykański. Jakość druku, papieru i tłumaczenia są zadowalające. Między okładkami znajdziemy nieco dodatków w postaci galerii okładek alternatywnych. 

Wolałbym, aby ostatnia część przygód Valance’a, T’ongi i reszty łowców nie była współdzielona z treścią jakiegoś wydarzenia, ale podobnie do siódmego tomu Doktor Aphry także i tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której Plaga nie przeszkodziła w zgrabnym zamknięciu najważniejszych wątków. Krótko mówiąc, Ethan Sacks udanie poradził sobie z połączeniem „Łowców nagród” z Mrocznymi droidami oraz z wprowadzeniem do „Powrotu Jedi”. Może nie wszystkie pomysły scenarzysty mnie przekonały, ale nawet mimo to mogę mówić o solidnym finale serii.

Oceny końcowe komiksu „Star Wars. Łowcy nagród” tom 7

4
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
2+
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

Scenariusz

Ethan Sacks

Rysunki

Lan Medina, Paolo Villanelli, Jethro Morales, Davide Tinto

Przekład

Katarzyna Nowakowska

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

196

Druk

kolor

Data premiery

 4 grudnia 2024

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Zdj. Egmont / Marvel Comics