POZWÓL, ŻE SIĘ PRZEDSTAWIĘ: Najlepsze ekranowe wejścia ikonicznych postaci

Od ponad dwóch tygodni „Batman” w reżyserii Matta Reevesa podbija sale kinowe na całym świecie. Nie będę rozpisywać się o ogólnej wartości merytorycznej filmu, gdyż na portalu Filmożercy została już opublikowana recenzja najnowszej odsłony historii Rycerza Gotham (przy okazji zachęcam do zapoznania się z tekstem autorstwa Mateusza Zaczyka). Seans filmu z Robertem Pattinsonem w roli tytułowej przypomina jednak widzom o istotnym i pożądanym zabiegu w zakresie przedstawienia postaci – umiejętnego oraz efektownego wprowadzenia nowego bohatera na ekran. Zgodnie z powiedzeniem – dobre pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.

W jednej z pierwszych scen obrazu Reevesa publiczność ma szanse zaobserwować szorstkie, miejskie środowisko, będące obszarem polowań człowieka-nietoperza, a także jego metod działania. Refleksje na temat Gotham City – skorumpowanego siedliska nieprawości – oraz misji alter ego Bruce’a Wayne’a poznajemy za pośrednictwem klimatycznej narracji z offu, która przypomina zarówno o komiksowym rodowodzie opowieści, jak i zdradza swoje inspiracje kinem noir. Motyw muzyczny Michaela Giacchino wzmaga dramatyczny ton, a widoczny na zachmurzonym niebie bat-sygnał wprawia w przerażenie przestępców – w każdym mrocznym zaułku, w każdej zacienionej uliczce może kryć się Zemsta. W czasie, gdy słyszymy jego wolny, ciężki krok, film – w ciągu kilku minut – dostarczył nam wystarczającą ilość informacji, by wiedzieć, że to nie pora na żarty, a przeciwnicy Batmana znajdują się w poważnych tarapatach.

Jest to chyba najlepsze wprowadzenie Mrocznego Rycerza na ekran od czasu, gdy po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć Michaela Keatona w ikonicznym kostiumie. Początkowa scena przedstawiająca jego starcie z napastnikami musi być czytelna nie tylko dla entuzjastów kolejnego wcielenia bohatera, ale również dla widzów niezaznajomionych z lore DC Comics lub jego popkulturowych konotacji. Wszystkie zaimplementowane przez Reevesa czynniki – od intrygujących pomysłów fabularnych po reżyserską wstrzemięźliwość – złożyły się na mocne otwarcie tej trzygodzinnej historii. Mamy jasno (bądź mrocznie?) określoną atmosferę, protagonistę w akcji, jego znaczenie w świecie przedstawionym, a także – ziarna obsesji, z których wykiełkuje łuk przemiany postaci.

Oczywiście, tak dobrych (oraz o wiele lepszych!) ekranowych wejść ważnych dla narracji bohaterów jest w historii kina prawdziwy ogrom. W związku z tym, chciałbym przedstawić krótką listę dziesięciu pamiętnych scen wprowadzających nową postać. Zapraszam!

UWAGA! Poniższy ranking zawiera elementy zdradzające ważne elementy filmowych fabuł. Prosimy o czytanie z rozwagą!

10. T-800
„Terminator”

Entrance_02.jpg

Noc. Stary, znużony pracą operator śmieciarki jest świadkiem osobliwej anomalii – wyładowań elektrycznych oraz nagłego zerwania się porywistego wiatru. W centrum tej zawieruchy pojawia się nagi mężczyzna o posturze młodego Arnolda Schwarzeneggera. W poszukiwaniu odzienia trafia na przypadkową grupę punków – ich los jest już przesądzony. Początkowo o tajemniczym przybyszu nie wiemy zbyt wiele – nie znamy jego motywów oraz pochodzenia, a on sam ze swoją małomównością i niewzruszoną pokerową twarzą nie dostarcza zbyt wielu informacji na temat swojego nadrzędnego zadania w tej filmowej rzeczywistości. Działa to tylko na korzyść kinowego doświadczenia, a także efektywności wprowadzenia postaci T-800. James Cameron stawia na zawiązanie akcji z ledwo naszkicowanym tłem wydarzeń, a nowe dane na temat tytułowego bohatera są umiejętnie dawkowane przez nienachalną ekspozycję, potęgując atmosferę tajemnicy.

9. ŻARŁACZ BIAŁY
„Szczęki”

Entrance_03.jpg

„You're gonna need a bigger boat” – te słowa wypowiedziane przez szeryfa Brody’ego (Roy Scheider) do Quinta (Robert Shaw) wyjaśniają w zasadzie wszystko. Steven Spielberg jest reżyserem, który nieraz udowadniał, iż mniej znaczy więcej, a wystawienie cierpliwości widzów na próbę może zaowocować doprawdy ponadczasową sceną. Rekin, będący głównym antagonistą (prócz burmistrza Amity Island) w filmie, jest tematem rozmów, debat, dyskusji… Widzimy skutki jego krwawych działań oraz niepokój miejscowej społeczności. Na oficjalne przedstawienie Bruce’a (pieszczotliwe określenie na animatronicznego żarłacza używane na planie filmowym) trzeba było jednak czekać aż do trzeciego aktu historii, a konkretniej – sekwencji finałowej. Nagłe, dynamiczne pojawienie się tej niepowstrzymanej siły natury jest nie tylko efektownym wprowadzeniem postaci na ekran, ale również – jednym z najbardziej pamiętnych jumpscare’ów w historii kina.

8. JOHN DOE
„Siedem”

Entrance_04.jpg

Andrew Kevin Walker w swoim scenariuszu do filmu „Siedem” postawił, ekhm, na głowie nasze przyzwyczajenia oraz znajomość struktury dreszczowca w momencie, gdy w 95. minucie seansu ścigany morderca dobrowolnie oddaje się w ręce policji. Sam zgłasza się na komisariat w zakrwawionej białej koszuli, a uniesione ręce eksponują zabandażowane opuszki palców. Scenariuszowa odwaga obrodziła całkowicie nieoczekiwanym momentem – zarówno bohaterowie thrillera, jak i widzowie wiedzą, iż to nie może być koniec intrygi. Zagadka nie została w pełni rozwiązana, a do końca seansu pozostało jeszcze niecałe pół godziny. Seryjny zabójca zyskuje twarz Kevina Spaceya – aktora, którego obecność na planie była trzymana w ścisłej tajemnicy, a jego nazwisko nie pojawiło się w materiałach promocyjnych filmu Davida Finchera w celu uzyskania szokowej reakcji na dodatkowym poziomie. Ujawnienie tożsamości poszukiwanego sugeruje zmianę w układzie sił na ekranie oraz pozostawia publiczność bezbronną wobec nieznanej, nowej natury konfliktu.

7. HANS LANDA
„Bękarty wojny”

Entrance_05.jpg

W tym przypadku sytuacja wygląda zgoła inaczej… Gdy pułkownik Hans Landa w mistrzowskiej interpretacji Christopha Waltza debiutuje na ekranie, nie wiemy o nim absolutnie nic. Wiadomo tylko, że jest wysoko postawionym oficerem nazistowskiej armii i jako przedstawiciel okupantów na francuskiej ziemi swoją obecnością budzi niepokój w gospodarstwie LaPadite’ów. Prawdziwy charakter oraz metody działania tej postaci poznajemy jednak w ciągu pierwszych dwudziestu piekielnie dobrych minut seansu. Rozdział otwierający produkcję Quentina Tarantino w całości poświęcony jest przybliżeniu sylwetki Landy – elokwentnego, genialnego detektywa, który w wyrachowany sposób prowadzi nierówną grę, posiadając zwykle więcej informacji, niż przypuszcza oponent. Doskonałe aktorstwo; znakomity dialog; filmowa miniatura, przedstawiająca jednego z najbardziej rozpoznawalnych antagonistów kina XXI wieku.

6. XENOMORPH
„Obcy – ósmy pasażer Nostromo”

Entrance_06.jpg

Scena zaprezentowania światu obcej formy życia w klasyku z 1979 roku jest zdecydowanie jednym najbardziej ikonicznych momentów w historii kina grozy. Mimo że suspens towarzyszy widzom od chwili lądowania na księżycu Acheron, na którym odkryto pozaziemski statek kosmiczny z tajemniczymi jajami na pokładzie, to Ridleyowi Scottowi udaje się uśpić naszą czujność. Dopiero gdy wybudzony ze śpiączki Kane (John Hurt) dostaje spazmów przy pierwszym posiłku otrzymujemy jasny komunikat, iż coś jest potwornie nie w porządku. Obcy pasożyt zabija członka załogi, a następnie ukrywa się w zakamarkach Nostromo, rosnąc w niewyobrażalnym tempie. Warto dodać, iż w celu wzmożenia autentycznego szoku aktorzy nie znali szczegółów sekwencji narodzin Xenomorpha. Scott nie spieszy się z odkryciem wszystkich kart – powoli i metodycznie buduje napięcie, mnożąc pytania wokół badanej przez bohaterów przestrzeni. Jest to punkt kulminacyjny pierwszej połowy dzieła Brytyjczyka… Tak, tytułowe monstrum pojawia się pierwszy raz na ekranie nie wcześniej, niż w połowie czasu trwania filmu.

5. JACK SPARROW
„Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły”

Entrance_07.jpg

Ta zdecydowanie najbardziej komediowa pozycja w niniejszym rankingu jest również jedną z wielkich ról Johnny’ego Deppa. Dumny kapitan Jack Sparrow ze wzrokiem skierowanym ku horyzontowi zbliża się do portu. Jego postura wskazuje na mężczyznę honorowego i opanowanego, a także na doświadczonego wilka morskiego. Po krótkiej zadumie nad majestatem chwili zdajemy sobie sprawę, iż mało imponująca łódź kapitana tonie, a on sam w akcie desperacji rzuca się do nieracjonalnej próby ratowania straconej sprawy. W momencie, gdy jego stopa wita się z suchym lądem – kil jego łajby spoczywa już na dnie. Z tej perspektywy postać Jacka jawi się jako niepoważna figura w dramatycznej pozie; brawurowy hochsztapler oraz pełen uroku oportunista. Człowiek, który sprawia wrażenie pogubionego w swoich zawiłych knowaniach jest jednak na tyle charyzmatyczny i zabawny, by nieść na swoich barkach ciężar pirackiej trylogii Gore’a Verbinskiego.

4. TYRANNOSAURUS REX
„Park Jurajski”

Entrance_08.jpg

Wejście godne króla. Steven Spielberg robi wszystko, by pojawienie się słynnego prehistorycznego gada było zarówno niezwykle widowiskowe, jak i mrożące krew w żyłach. Amerykański reżyser ma smykałkę do wprowadzania elementów horroru do konwencji kina nowej przygody. Rzęsisty deszcz, porywisty wiatr oraz sabotaż zabezpieczeń w tytułowym parku skutecznie budują atmosferę osaczenia. Wtem – odgłos potężnych kroków, powodujący wzburzenie wody w szklankach budzi czujność nieszczęsnych członków wizytacji, stacjonujących przy wybiegu Tyranozaura. W momencie, gdy na dachu jednego z aut ląduje odgryziona noga kozy służącej jako wabik, zaczyna się walka o życie. Zrealizowana z reżyserskim wyczuciem sekwencja jest perłą w bogato zdobionej koronie Spielberga – brak muzycznego tła, kapitalne efekty dźwiękowe oraz tona grozy.

3. MĘŻCZYZNA ZWANY HARMONIJKĄ
„Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”

Entrance_09.jpg

Scena otwierająca jeden z najwybitniejszych filmów Sergio Leone jest sama w sobie małym arcydziełem. Włoch – podobnie do kilku innych twórców w tym rankingu – również wymaga od swoich widzów cierpliwości. Trzech członków gangu czarnego charakteru, Franka (Henry Fonda), czeka na stacji kolejowej na przybycie bezimiennego rewolwerowca (Charles Bronson)… Ten krótki opis przedstawia wszystko, co możemy zaobserwować na ekranie w trakcie dziesięciu minut rozpoczynających opowieść. W trakcie oczekiwania jedna z postaci jest rozpraszana kapiącą z dachu wodą, inna natomiast próbuje schwytać natrętną, irytującą muchę. Pociąg ostatecznie przyjeżdża, a chwilę po opuszczeniu stacji rozlega się dźwięk harmonijki ustnej, będący jednocześnie częścią muzycznego motywu protagonisty (oszałamiająca ścieżka dźwiękowa Ennio Morricone). Jego spojrzenie, zwięzłe, ale błyskotliwe riposty oraz pełna kontrola nad sytuacją – wzorcowy przykład mściciela z Dzikiego Zachodu.

2. JOKER
„Mroczny Rycerz”

Entrance_10.jpg

W przydługim prologu do niniejszego artykułu opisywałem pełne powagi i rozmyślnie skonstruowane przedstawienie postaci Batmana w nowym widowisku Matta Reevesa. To, co stworzył Christopher Nolan w filmie „Mroczny Rycerz” jest jednak rozgrywką w zupełnie innej lidze. Równoległe prowadzenie akcji odbywającej się w różnych lokacjach podczas skoku na bank jest niezwykle czytelne dzięki precyzyjnemu montażowi, a przedstawienie Jokera jako miejskiej legendy utkanej z plotek kryminalnego półświatka buduje charakter postaci trudnej do sklasyfikowania. Kolejni uczestnicy napadu giną od bratobójczych kul, realizując podstępny i zawiły plan człowieka, który deklaruje brak zaplanowanych działań, mamiąc otoczenie anarchistycznymi ideami. Tak wygląda prawdziwa twarz nemezis Rycerza Gotham.

1. INDIANA JONES
„Poszukiwacze zaginionej Arki”

Entrance_11.jpg

Steven Spielberg zalicza swoisty hat trick, pojawiając się w tym zestawieniu po raz trzeci. Jest to jednak w pełni uzasadnione – Indiana Jones to bezdyskusyjnie postać kultowa, a jednocześnie chyba najbardziej rozpoznawalna z kalejdoskopu barwnych bohaterów w filmografii „cudownego dziecka kina”. Przemierzając gęstą, południowoamerykańską dżunglę protagonista jest chowany w cieniu – z jego ust nie pada żadne zdanie, a twarz jest wciąż poza kadrem. Dostrzec można tylko kilka cech charakterystycznych jego ubioru – fedorę, bicz oraz skórzaną kurtkę. Z jego zachowania bije chłodny profesjonalizm, sprawiając wrażenie mężczyzny, któremu strach jest obcy. Dopiero podczas próby ataku przeprowadzonej przez jednego z członków jego ekipy widownia ma szansę ujrzeć bardziej ekspresyjne zachowanie bohatera granego przez Harrisona Forda, rozbrajającego w ułamku sekundy zamachowca. Taktyka zastosowana przy wprowadzeniu Indiany Jonesa jest niezwykle skuteczna – protagonista znajduje się na ekranie od momentu pojawienia się napisów początkowych jednak wiedzę na temat jego usposobienia widz może czerpać tylko z obserwacji. Nie jest on opisywany przez inne postaci; jego zachowanie nie jest komentowane; na osobiste przedstawienie się również nie ma co liczyć. Kilka prostych ujęć oraz enigmatyczny kontekst sytuacji pozwoliły Spielbergowi na uwydatnienie wagi działań bohatera eksponując jego archetypiczne męskie cechy. Podobnie jak rewolwerowiec z filmu Sergio Leone – Indiana ma w tym momencie wszystko pod kontrolą. Oto archeolog, z którym lepiej nie zadzierać.

zdj. Warner Bros. / Orion Pictures / Universal Pictures / New Line Cinema / Disney / Euro International Films