Road to Oscars 2022 – kto zdobędzie nagrody? Omówienie tegorocznych nominacji

W nocy z 27 na 28 marca odbędzie się dziewięćdziesiąta czwarta ceremonia wręczenia Nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Które filmy i twórcy mają największe szanse na zgarnięcie najważniejszych statuetek w świecie kina?

Ma to być rok, w którym po latach słabnącego zainteresowania Oscary w końcu wrócą na należyte im miejsce. Przed rokiem oglądalność gali wyniosła niecałe dziesięć milionów widzów. Katastrofalny wynik stanowił spadek aż o 59% względem 2020 roku. W takich okolicznościach plan rewitalizacji jest potrzebny i kluczowy w kontekście dalszych losów najważniejszej nagrody filmowej. Oscary po czterech latach wracają do prowadzącego. Tegoroczną galę poprowadzą aż trzy osoby: Wanda Sykes, Regina Hall oraz Amy Schummer. Istotną zmianą jest decyzja o dodaniu specjalnej nagrody „publiczności” (niebędącej stricte Oscarem). Fani zyskali okazję wybrania filmu, który w ich opinii zasługuje na wyróżnienie. Wystarczyło oflagować tytuł na Twitterze dedykowanym tagiem #OscarsFanFavorite. W założeniu miało to dawać szansę tytułom, które nigdy nie pojawiłby się w tradycyjnym głosowaniu członków Akademii. Decyzja miała być w istocie furtką dzięki, której nagroda trafi do największego blockbustera tego roku „Spider-Mana: Bez drogi do domu”, a oglądalność ceremonii wzmocni fandom Marvela. Tymczasem na chwilę przed zamknięciem głosowania pozycję lidera zajmował „Kopciuszek” z piosenkarką Camilą Cabello oraz „Armia umarłychZacka Snydera. Patrząc na jakość powyższych tytułów, trudno nie dostrzec w selekcji internautów celowego sabotażu nowego rozwiązania. Znacznie większe kontrowersje narosły przy decyzji o wręczeniu nagród w aż ośmiu kategoriach jeszcze przed rozpoczęciem transmisji. W ten sposób przyznane Oscary za krótkometrażowy film, dokument, animację, montaż, charakteryzację, muzykę, dźwięk oraz scenografię będą wpierw odpowiednio zmontowane i w skróconej wersji włączone do transmisji na żywo. Oszczędzony w ten sposób czas posłużyć ma do nasycenia programu większą ilością elementów artystycznych. Koncepcja wzbudziła oburzenie części artystów, którzy zaczęli nawet nawoływać do bojkotu gali, rozżaleni, że zdarzenie, którego celem nadrzędnym jest przecież uhonorowanie ich pracy, zamienia się w populistyczny program rozrywkowy. Oczywiście na rzetelną ocenę zmian czas przyjdzie już po ceremonii, jednak nie mogę wyzbyć się niepokoju, że Akademia zamiast wdrażania przemyślanych, rozsądnych ruchów, sama zaczęła rozdawać gwoździe do własnej trumny. Z drugiej strony, Ta wierząc w słuszność swojej strategii, zapowiada największe otwarcie show w historii Oscarów, trybut sześćdziesięcioletniej historii Jamesa Bonda oraz celebrację pięćdziesięciolecia „Ojca Chrzestnego”.

Przyjrzyjmy się więc, czego możemy spodziewać się po nadchodzącym Święcie Kina i co wydarzy się magicznej nocy w Dolby Theatre w Los Angeles.

Najlepszy film dokumentalny

Summer of Soul Oscary 2022-min.jpg

W obliczu obecnej sytuacji geopolitycznej niezwykle aktualna jest tematyka duńskiego „Przeżyć”. Dokument stworzony w oryginalnej animowanej formie, przywodzącej od razu na myśl pamiętny „Walc z Baszirem”, podejmuje temat (e)migracji wymuszonej militarną agresją. Główny bohater z powodu wojny w Afganistanie zmuszony został dwadzieścia lat temu do opuszczenia kraju. Reżyser, Jonas Poher Rasmussen z wyczuciem wydobywa obraz dalekosiężnych konsekwencji oraz niezaleczonych traum, będących wynikiem obdarcia człowieka z fundamentalnego prawa do wolności i odebrania mu poczucia bezpieczeństwa. Dziś ten sam los uchodźstwa dotknął milionów obywateli Ukrainy. „Przeżyć” jest pierwszym filmem w historii, który otrzymał równolegle nominacje w kategoriach filmu dokumentalnego, animowanego oraz najlepszego filmu międzynarodowego. Został on wyróżniony główną nagrodą jury za najlepszy zagraniczny film dokumentalny na festiwalu w Sundance oraz jako najlepszy dokument przez Amerykańskie Stowarzyszenie Krytyków Filmowych (NFSC). Biorąc pod uwagę, że członkowie Akademii swoje głosy oddawali w dniach 17-22 marca, czyli w czasie kiedy wojna jest głównym elementem publicznej debaty, duński dokument ma ogromne szanse na zwycięstwo. Podejrzewam jednak, że kontynentalny dystans wpłynie na to, że nagroda przyznana zostanie faworyzowanemu Summer of Soul(zdobywca Independent Spirit, sześciu nagród Critics’ Choice Docummentary oraz nagrody specjalnej Amerykańskiego Instytutu Filmowego). Amerykańska produkcja wykorzystuje muzyczny festiwal (Harlem Cultural Festival), który odbył się w 1969 roku jako katalizator do opowieści o przemianach społecznych i rasowych w Stanach Zjednoczonych u progu lat siedemdziesiątych.

Najlepszy film animowany

Nasze magiczne Encanto oscary 2022-min.jpg

Trzy lata temu Phil Lord oraz Christopher Miller rozbili bank swoją produkcją „Spider-Man Uniwersum”. Animacja podbiła serca zarówno krytyków jak i widzów stając się najlepiej ocenianą odsłoną przygód człowieka pająka w historii (zdetronizował ją dopiero tegoroczny kinowy hit: „Spider-Man: Bez drogi do domu”). Producentom przyniosła zarówno Złoty Glob jak i Oscara. Ich nowy tytuł „Mitchellowie kontra maszyny” zaczął od wyboistej ścieżki. Z powodu przedłużającej się sytuacji pandemicznej, film ominął dystrybucję kinową, a prawa za sumę stu milionów dolarów wykupił od Sony, Netflix. Mitchellowie spełnili pokładane w nich nadzieje, okazując się niezwykle udaną rozrywką dla całej rodziny. Statuetka, mimo aż ośmiu nagród Annie (Międzynarodowe Stowarzyszenie Twórców Filmu Animowanego) prawdopodobnie jednak do nich nie trafi. Faworyta dostrzegam w „Naszym magicznym Encanto”. Skąpana w feerii barw oraz wzbogacona piosenkami Lin-Manuela Mirandy animacja Disneya idealnie wpisuje się w cenione przez Akademię wartości promowania kulturowej różnorodności. Nasze magiczne Encanto otrzymało już tegoroczny Złoty Glob, BAFTA, a także nagrodę Amerykańskiej Gildii Producentów Filmowych. Czas na Oscara.

Najlepszy montaż

Kategoria otwierająca rywalizację tytułów najbardziej liczących się podczas tegorocznej gali. Tylko „Tick, Tick… Boom!” z nominowanej piątki nie bierze udziału w wyścigu o główną nagrodę wieczoru. Nominacja za montaż nie jest tu jednak zaskoczeniem, już sama forma musicalu zobowiązuje do kreatywnego wykorzystania tej gałęzi filmowego rzemiosła. Potwierdzenie jakości gwarantuje natomiast osoba Andrew Weisbluma. Montażysta jest stałym współpracownikiem Wesa Andersona czy Darrena Aronofsky’ego. Był już także nominowany do Oscara za „Czarnego łabędzia” (2011). Zwycięzcę wskazać jest wyjątkowo ciężko. „Tick, Tick… Boom!” zostało wyróżnione nagrodą Amerykańskiego Stowarzyszenia Montażystów za montaż komedii, jednak w kategorii dramatu triumfował „King Richard: Zwycięska rodzina”. Mimo że odbyło się to kosztem „Diuny”, to w niej właśnie dostrzegam zwycięzcę. Joe Walker wyśmienicie wywiązał się z niezwykle trudnego zadania oszlifowania godzin nagranego materiału w sposób, który spowoduje, że ekranizacja prozy Herberta będzie zrozumiała dla widzów niezaznajomionych z książkowym pierwowzorem oraz satysfakcjonująca dla oddanych fanów. W efekcie filmowi udaje się zbudować fundament nowego, monumentalnego uniwersum, nie tracąc przy tym dramaturgicznego napięcia.

Najlepszy dźwięk

diuna oscary 2022 rebecca ferguson-min.jpg

To już drugi rok, kiedy montaż dźwięku oraz dźwięk zasymilowały się w ramach jednej kategorii. Szans na wygraną praktycznie nie mają zarówno „Belfast” jak i „Psie Pazury”. Nie podejrzewam również, żeby nagroda trafić miała do nowego filmu o przygodach Bonda. Zostaje więc „West Side Story” oraz „Diuna”. „West Side Story” zostało wyróżnione na gali Amerykańskiego Stowarzyszenia Montażystów Dźwięku, otrzymując Złotą Szpulę w kategorii montażu muzyki w filmie pełnometrażowym. „Diuna” zwyciężyła za montaż efektów i imitacji dźwiękowych. Ekipa dźwiękowców w znacznej mierze urzeczywistniła wizję reżysera, projektując charakterystyczny odgłos śmigieł ornitopterów, rytmiczny stukot pustynnych dudników czy też manipulacyjną siłę Głosu, charakterystycznego oręża Bene Gesserit. Dźwięk jest najczęściej niedoceniany przez widzów, którzy traktują ten aspekt filmu jako coś oczywistego. Jednak, o ile wszystkim znany jest sygnał budzika o szóstej rano, czy odgłos łyżeczki uderzającej o szklankę w trakcie mieszania herbaty, o tyle zapytani o to, jaki odgłos wydaje kilkusetmetrowy czerw pustynny po wyłonieniu się z piasku, z pewnością w większości wpadlibyśmy w konsternację. Natomiast to tu praca dźwiękowców ukazuje prawdziwą pełnię swojego potencjału. Tak jak każdy na pytanie, jaki odgłos wydaje Tyranozaur Rex, intuicyjnie projektuje w głowie głęboko zakorzeniony ryk wykreowany na potrzebę „Parku Jurajskiego”. Za podobne wyjście poza ramy codzienności oraz nieskrępowaną wyobraźnię, Oscar dla „Diuny”.

Interesujący materiał na temat dźwięku w „Diunie”:

Najlepsze zdjęcia

diuna oscary 2022 zdjecia-min.jpg

Bardzo mocna kategoria, w której każdy z nominowanych z pewnością żałuje, że nagrodzony może zostać wyłącznie jeden film. Z naszej perspektywy cieszy kolejna (już siódma) nominacja dla Janusza Kamińskiego. Polak zdobył dotychczas dwa Oscary, właśnie dzięki współpracy ze Stevenem Spielbergiem (za „Listę Schindlera”  (1994) oraz „Szeregowca Ryana” (1997)). Choć „West Side Story” jest przepięknie sportretowane przez rodzimego operatora, myślę, że trzeciej statuetki mu jednak nie zapewni. Nie trafi ona także do Dana Laustena za „Zaułek Koszmarów”, mimo że zdjęcia są obok scenografii najmocniejszym elementem tego filmu. Po raz szósty w karierze nominowany został Bruno Delbonnel. Ten oryginalny autor nie zdobył jeszcze Oscara, choć najbliżej był w 2002 roku, kiedy to „Amelia” uznawała wyższość „Władcy Pierścieni: Drużyny Pierścienia”. Jego czarno-białe zdjęcia do „Tragedii Makbeta” pełnią istotną funkcję w ekranizacji tekstu Szekspira, umiejętnie balansując zarówno światłem, cieniem jak i perspektywą. Delbonnel otrzymał w tym roku Srebrną Żabę na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Plus Camerimage, Czarne Szpule oraz National Board of Review. Może okazać się czarnym koniem, jednak uważam, że pojedynek rozstrzygnie się między filmem „Psie Pazury”, a „Diuną”. Co interesujące, Ari Wegner nominowana za „Psie Pazury” jest dopiero drugą kobietą w historii nominowaną do Oscara za zdjęcia (pierwszą była w 2018 roku Rachel Morrison za „Mudbound”). Na jej korzyść świadczy fakt, że w ciągu ostatnich dziewięciu lat Akademia aż sześciokrotnie przyznawała Oscara w kategorii zdjęć filmowi, który otrzymywał również nagrodę za reżyserię. W tym roku murowanym faworytem jest natomiast Jane Campion. Z drugiej strony Akademia docenia tu często filmy monumentalne i widowiskowe. Przyglądając się ostatniej dekadzie wśród wyróżnionych są chociażby „Incepcja”, „Grawitacja” czy „Blade Runner 2049”. W roku 2021 nie było tytułu bardziej spektakularnego od „Diuny”  i myślę, że to Greig Fraser opuści Los Angeles z nagrodą. Tym bardziej że przed kilkoma dniami otrzymał nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów Filmowych.

Najlepsze kostiumy

cruella oscary-min.jpg

Nie jest zaskoczeniem, że w kategorii kostiumów zawsze spodziewać się można tytułów historycznych, które wiernie starają się odwzorować ducha epoki. W tym roku głównym reprezentantem wspomnianego nurtu jest kostiumowy musical opowiadający historię Cyrano de Bergeraca. Do Ameryki pierwszej połowy XX wieku przenosi nas „Zaułek Koszmarów” (lata czterdzieste) oraz „West Side Story” (lata pięćdziesiąte). Wyjątek stanowi futurystyczna „Diuna”. Natomiast pragnąłbym skupić się na „Cruelli”, która okazała się dla mnie jednym z największych, pozytywnych zaskoczeń minionego roku. Craig Gillespie udanie wykreował dychotomiczną moralnie postać kultowej antybohaterki Disneya (wielka szkoda, że niezauważona w sezonie nagród została Emma Stone). Film garściami czerpie z konwencji tytułów takich jak „Diabeł ubiera się u Prady”, centralizując modę jako kluczowy element do opowiedzenia historii. To aż jedenasta nominacja dla kostiumolożki Jenny Beavan (dwa Oscary: za „Pokój z widokiem” (1987) oraz „Mad Max: Na drodze gniewu” (2016)), choć jak sama przyznaje, Cruella jest największym projektem, nad jakim pracowała. Dla samej Emmy Stone stworzyła czterdzieści siedem różnych kreacji. Amerykańska Gildia Kostiumologów przyznała jej nagrodę w kategorii filmu kostiumowego i myślę, że będzie to także zasłużony Oscar.

Wystarczy spojrzeć na poniższe kreacje:

Najlepsze efekty specjalne

diuna oscary -min.jpg

Wśród piątki nominowanych, dwa filmy reprezentują wielki projekt filmowego uniwersum Marvela. Jest to „Spider-Man: Bez drogi do domu” oraz „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni”. Trudno w to uwierzyć jednak od 2009 roku, czyli od pierwszej części „Iron Mana”, film Marvela nigdy nie otrzymał Oscara za efekty specjalne. Łącznie z rokiem obecnym zebrał już natomiast aż dwanaście nominacji. Kolejne części „Iron Mana” przegrywały kolejno z „Ciekawym przypadkiem Benjamina Buttona”, „Incepcją” oraz „Grawitacją”. „Strażnicy Galaktyki” z „Interstellar”, a kiedy już wydawało się, że po statuetkę w końcu sięgnie „Avengers: Wojna bez Granic”, lub „Koniec gry”, zwycięstwo przypadło „Pierwszemu człowiekowi” oraz „1917”. Klątwa, o której można już zacząć mówić w obozie Disneya, nie skończy się również w nocy z 27 na 28 marca. Swoją kampanię w kategoriach technicznych zasłużenie wciąż będzie kontynuować „Diuna.

Najlepsza scenografia

diuna oscary 2022 -min.jpg

Za scenografię nominowana jest dokładnie ta sama pula filmów co za zdjęcia. Jestem pod wielkim wrażeniem pracy Tamary Deverell, której scenografia do „Zaułku koszmarów” jest najmocniejszą stroną całego filmu. Guillermo del Toro od zawsze słynął z charakterystycznego baśniowego stylu, przełamanego elementami gotyckiego horroru, ale to zaproponowana przez Deverell koncepcja obwoźnego cyrku w głównej mierze zbudowała klimat, jakiego dawno w kinie nie było. Zaułek koszmarów zdobył za scenografię nagrodę Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z San Francisco oraz Amerykańskiej Gildii Scenografów (za scenografię w filmie kostiumowym). Jego głównym rywalem jest „Diuna”, która również triumfowała na gali Amerykańskiej Gildii Scenografów, tyle że w kategorii filmu fantasy. Patrice Vermette położył podwaliny pod bogate uniwersum. Powołał do życia nie tylko krajobraz pustynnej Arrakis, ale także wyraźnie zarysował różnorodność świata: rodzimą planetę Atrydów – Kaladan, siedzibę Harkonnenów – Giedi Prime czy więzienne Salusa Secundus. Wytwórnia Warner Bros wiąże z „Diuną” spore nadzieje, przez co wprowadzenie widzów do tej rzeczywistości było dużym wyzwaniem i odpowiedzialnością. Vermette wyróżniony został już nagrodą BAFTA, Critics’ Choice i myślę, że Oscar będzie następny.

Najlepsza charakteryzacja

Oczy Tammy Faye oscary 2022 andrew garfield-min.jpg

Jedyna szansa na statuetkę dla wielkiego przegranego tegorocznych nominacji, czyli „Domu Gucci” Ridleya Scotta. Dwie duże premiery, jednego z najbardziej uznanych reżyserów Hollywood nie zyskały aprobaty gremium Akademii. „Ostatni pojedynek” spotkał się z mieszanymi recenzjami i całkowicie pominięty został w nominacjach, natomiast „Dom Gucci” mimo kosztownej i głośnej kampanii promocyjnej, lobbującej za Jaredem Leto oraz Lady Gagą, otrzymał ją tylko za charakteryzację. Jedna z nielicznych kategorii technicznych, gdzie nikłe szanse ma „Diuna”. Na rozdaniu nagród Amerykańskiej Gildii Charakteryzatorów prym wiódł „Książę w Nowym Jorku 2”. Zdobył on nagrodę zarówno za najlepszy makijaż współczesny, jak i fryzury współczesne. Nie jest to jednak film udany i wątpię, żeby został zwycięzcą. Osobiście cieszyłbym się z wyboru „Cruelli”, ale rozsądek podpowiada mi, że Akademia powtórzy historię z 2018 roku. Wtedy Oscar przyznany został dla „Czasu mroku” za ukrycie pod toną charakteryzacji Gary Oldmana. Obecnie, podobną transformację na planie przeszła Jesscia Chastain. Upodobniona do znanej telewizyjnej ewangelistki, aktorka jest niemal nie do poznania na ekranie. Oscar dla filmu Oczy Tammy Faye, choć nie ukrywam, że ucieszyłbym się z niespodzianki.

Najlepsza muzyka

diuna oscary muzyka-min.jpg

Kompozytorzy najmocniej krytykowali decyzję o wręczeniu części nagród – w tym, także za muzykę – jeszcze przed startem ceremonii, nawołując nawet do bojkotowania gali. Front ten może zaburzyć rozkład głosów, jednak nie na tyle, by Hans Zimmer nie odebrał swojego Oscara za muzykę do „Diuny”. Jest to już dwunasta nominacja artysty, który zwyciężył dotychczas tylko raz i to niemal trzydzieści lat temu („Król Lew” (1995)). Warto odnotować, że niebanalnym wyborem była sama nominacja dla Alberto Iglesiasa za muzykę do filmu „Matki Równoległe”. To bowiem dwunasty raz, kiedy kompozytor stworzył muzykę do tytułu Pedro Almodovara.

Fragment soundtracku „Diuny” w wykonaniu na żywo:

Najlepsza piosenka

nie czas umierac oscary 2022 piosenka-min.jpg

Billie Eilish Oscara za piosenkę „No Time to Die” do filmu „Nie czas umierać” powinna otrzymać już w zeszłym roku. Z powodów opóźnienia premiery filmu, nominowana jest dopiero teraz. Na jej drodze stanąć może wyłącznie Lin Manuel Miranda z propozycją „Dos Oruguitas” z „Nasze magiczne Encanto”. „No Time to Die” to siódma nominacja dla piosenki z filmów o Bondzie. Oscara otrzymały dwie ostatnie, „Skyfall” oraz „Writing’s on the Wall” ze „Spectre”. Charakterystyczna czołówka filmu z muzyczną aranżacją stała się znakiem firmowym serii i sztuką samą w sobie, a informacja o tym, kto będzie kolejnym wykonawcą, elektryzuje publikę na długo przed premierą filmu. Widać reakcje te nie są przesadzone, skoro trzy ostatnie tytuły poszczycić się będą mogły figurką złotego rycerza.

Piosenka „No Time to Die”. Muzyka i słowa: Billie Eilish oraz Finneas O’Connell:

Piosenka  „Dos Oruguitas”. Muzyka i słowa Lin-Manuela Mirandy, wykonanie Sebastian Yatra:

Najlepszy film międzynarodowy

Drive My Car oscary 2022-min.jpg

Jeszcze niedawno kategoria filmu międzynarodowego była jedyną witryną, w której zaprezentować się mogły tytuły nieanglojęzyczne. Trend ostatnich lat mocno tę tendencję odmienił, a Hollywood wyraźnie otworzyło się na kino europejskie czy azjatyckie. Wszyscy oczywiście pamiętamy przykład czterech Oscarów dla „Parasite”, ale wystarczy też spojrzeć na tegorocznych nominowanych: „Najgorszy człowiek na świecie” ma szansę na nagrodę za scenariusz oryginalny, „Przeżyć” za dokument oraz animację, „Drive My Car” za scenariusz adaptowany, reżyserię, a także najlepszy film roku. Idąc dalej, „Matki równoległe”, które nie są nawet nominowane za najlepszy film międzynarodowy (Hiszpania zgłosiła jako swojego kandydata film „Szef roku”), mimo wszystko mają szansę na nagrodę za muzykę oraz najlepszą aktorkę pierwszoplanową. Polskie „Żeby nie było śladów” niestety nie trafiło do finałowej piątki i na szansę dla rodzimego kina musimy poczekać przynajmniej do przyszłego roku. Zwycięzcą zostanie japoński Drive My Car. Film wyraźnie zdominował ten sezon nagród, zwyciężając praktycznie wszędzie. Dowodem na to jest choćby Złoty Glob, BAFTA czy Critics’ Choice.

Najlepszy scenariusz adaptowany

psie pazury oscary 2022 scenariusz-min.jpg

Bardzo mocna kategoria, gdzie praktycznie każdy wybór można by racjonalnie uzasadnić. „Coda” jest niezwykle udaną amerykańską adaptacją francuskiego „Rozumiemy się bez słów” i zaskakującym laureatem w kategorii scenariusza adaptowanego na gali Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych oraz Amerykańskiej Gildii Scenarzystów. „Drive My Car” bazuje na opowiadaniu Haruki Murakamiego ze zbioru „Mężczyźni bez kobiet”. Kilka lat temu niezmiernie żałowałem absencji na gali Oscarów innej adaptacji opowiadania Murakamiego, koreańskiego filmu „Płomienie” i jak mocno wtedy byłem rozczarowany, tak dziś cieszę się z obecności scenariusza Ryusuke Hamaguchi i Takamasy Oe. Nieprawdopodobnie ciężką sztuką było przełożenie na filmowy język, opus magnum Franka Herberta. „Diuna” to niekiedy wręcz filozoficzny tryptyk, komentarz społeczny, religijny oraz polityczny. Co prawda, poziom jej skomplikowania postępuje wykładniczo do kolejności tomów, jednak nawet pierwsza część jest ciężko adaptowalna. Wie coś na ten temat choćby David Lynch, który do tej pory niechętnie wypowiada się na temat własnej ekranizacji. Faworytami pozostaje Maggie Gyllenhaal za scenariusz do filmu „Córka” oparty na książce Eleny Ferrante pod tym samym tytułem oraz Jane Campion za „Psie Pazury” (książka „Psie Pazury”, autor: Thomas Savage). Kibicuję Gyllenhaal, która została niesłusznie pominięta w kategorii reżyserskiej. „Córka” to filmowy debiut Gyllenhaal i to debiut, jakiego pozazdrościć mógłby każdy doświadczony filmowiec. Jest to bowiem najdojrzalszy film, jaki widziałem w ostatnim czasie. Bardzo świadomy w zastosowanej symbolice, komentujący bez osądzania oraz przede wszystkim ważny społecznie w tematyce, którą porusza. Scenariusz otrzymał nagrodę na festiwalu w Wenecji, Independent Spirit, a także wyróżnienie Gotham. Przeczuwam jednak, że będzie to pierwszy z Oscarów, który trafi tego wieczora do Jane Campion za „Psie Pazury”. Tekst zdobył już Critics’ Choice, oraz nagrody Stowarzyszeń Krytyków z Nowego Jorku, San Francisco, Florydy oraz Chicago.

Najlepszy scenariusz oryginalny

Licorice Pizza oscary 2022 scenariusz-min.jpg

Niezmiernie cieszy mnie obecność „Najgorszego człowieka na świecie”. Film Joachima Triera pełen jest celnych obserwacji oraz niezwykle trafnej analizy niedojrzałości jako filozofii życia. Bardzo interesujący oraz błyskotliwy obraz pokolenia. Szkoda, że poza scenariuszem, Akademia nie dostrzegła dodatkowo wartej zapamiętania oraz wyróżnionej w Cannes roli Renate Reinsve w kategorii aktorskiej. Niewielkie szanse na Oscara ma „King Richard. Zwycięska rodzina” oraz „Nie patrz w górę” i żałuję, że w ich miejsce nie został nominowany np. „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” Wesa Andersona. Oscara otrzyma Kenneth Branagh za tekst do „Belfastu” lub Paul Thomas Anderson za „Licorice Pizza”. „Belfast” otrzymał Złoty Glob oraz Critics’ Choice,Licorice Pizza nagrodę BAFTA. Szansę oceniam pół na pół z minimalnym wskazaniem na Paula Thomasa Andersona.

Najlepsza aktorka drugoplanowa

Ariana DeBose west side story oscary 2022-min.jpg

Kobietom się wieku nie wypomina, niemniej Judi Dench wyrównała rekord Glorii Stuart jako najstarszej nominowanej za damską rolę drugoplanową. Dla 87-letniej aktorki „Belfast” jest ósmą nominacją w karierze (jeden zdobyty Oscar za „Zakochanego Szekspira” (1999)). Pozytywnym zaskoczeniem jest nominacja dla Jessie Buckley za „Córkę”. Mam nadzieję, że wydarzenie to uchyli szerzej drzwi utalentowanej aktorce, która zwróciła na siebie uwagę już zeszłorocznym dramatem Kaufmana, „Może pora z tym skończyć”, a wkrótce pojawi się w najnowszym filmie nietuzinkowego Alexa Garlanda („Men”). Niespodzianki nie było niestety w przypadku Kathryn Hunter. Mimo wyłącznie kilku minut na ekranie, brytyjska aktorka teatralna całkowicie skradła show w roli czarownicy z „Tragedii Makbeta” i choćby dla niej warto obejrzeć najnowszą ekranizację dzieła Szekspira. Bezapelacyjnie Oscara otrzyma Ariana DeBose za role Anity w filmie „West Side Story”. Będzie to trzeci przypadek w historii i pierwszy kobiecy, otrzymania nagrody za tę samą postać graną przez różnych aktorów (Oscara za rolę Anity otrzymała również Rita Moreno w 1962 roku). Dotychczas sytuacja miała miejsce wyłącznie w przypadku: Jokera (Heath Ledger „Mroczny Rycerz” (2009), Jaoquin Phoenix „Joker” (2020)) oraz Vito Corleone (Marlon Brando „Ojciec Chrzestny” (1973), Robert De Niro „Ojciec Chrzestny 2” (1975)). Swoją pewność co do zwycięstwa DeBose opieram o przyznane jej dotychczas nagrody: Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych, Złoty Glob, BAFTA, Critics’ Choice.

Najlepszy aktor drugoplanowy

Troy Kotsur coda oscary 2022-min.jpg

Nominowani za role drugoplanowe w filmie „Psie Pazury” są grający małżeństwo Kirsten Dunst i Jesse Plemons. Aktorzy są parą także w prywatnym życiu, a nominacje te są pierwszymi w karierze dla obydwojga z nich. Podejrzewam, że to nie ostatnia nominacja, jaką otrzyma Plemons, co osłodzić musi fakt, że na statuetkę będzie jeszcze musiał poczekać. Smakiem obejdzie się także J.K Simmons („Being the Ricardos”) oraz Ciaran Hinds („Belfast”). W stawce pozostaje Kodi Smit-Mcphee. Młody aktor za rolę skrytego, nieprzystosowanego Petera w filmie „Psie Pazury” został doceniony Złotym Globem, a także nagrodami Stowarzyszenia Krytyków z Nowego Jorku, San Francisco, Los Angeles, Florydy czy Chicago. Kiedy wszystko wskazywało na to, że otrzyma także Oscara, kolejne wyróżnienia zdominował Troy Kotsur. Rola ojca w filmie „Coda” przyniosła głuchoniememu aktorowi BAFTA, Critics’ Choice, Independent Spirit, Gotham oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych. Wygląda więc na to, że po emocjonującym finiszu, to on sięgnie finalnie po złotego rycerza.

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa

Oczy Tammy Faye oscary 2022 jessica chastain-min.jpg

Jestem pod ogromnym wrażeniem aktorskiej drogi, jaką przechodzi Lady Gaga: od epizodycznych wstawek w „Maczeta zabija”, „Sin City: Damulka warta grzechu”, występie w serialu „American Horror Story” po nominację za „Narodziny gwiazdy” w 2019 roku. Szkoda, że Akademia w odróżnieniu od Amerykańskiej Gildii Aktorów, nie doceniła Gagi choćby nominacją za „Dom Gucci”. Oczywiście film Ridleya Scotta ma swoje problemy, jednak rola Patrizzi Reggiani wyłącznie potwierdza najwyższe aspiracje piosenkarki do pierwszej ligi panteonu gwiazd. Zaskoczeniem jest obecność Penelope Cruz. Jej występ w filmie Pedro Almodovara „Matki równoległe” jest oczywiście poprawny, jednak nie wydaje mi się wart walki o Oscara. Cruz nawet na rodzimej scenie, przy okazji rozdania nagród Goya (nagrody Hiszpańskiej Akademii Sztuk Filmowych) w kategorii głównej roli kobiecej uległa Blance Portillo (wyróżnienie za film „Maixabel”). Pasmo sukcesów kontynuuje natomiast Olivia Colman. Zasłużony Oscar za „Faworytę” (2019), nominacja za „Ojca” (2021) oraz tegoroczna za „Córkę”. Colman każdą rolę wznosi do rangi sztuki, stając się powoli symbolem porównywalnym z Meryl Streep, gdzie niemal każde jej pojawienie się jest gwarantem jakości. Wydaje mi się, że to najbardziej zniuansowana, świadoma i skomplikowana rola wśród tegorocznych nominowanych, jednak nie przewiduję, że przekuje się ona w nagrodę. Osobistą satysfakcję zapewniła mi nominacja dla Kristen Stewart. Jest to dla mnie rekompensata za te wszystkie lata szyderstwa, z którymi spotykałem się, zaciekle broniąc potencjału aktorki. Grono mające za sobą wyłączenie maraton serii „Zmierzch” z nieskrywaną satysfakcją odsyłam teraz na seans „Spencer” Pablo Larraina. Może wtedy zdecydują się również sięgnąć po tytuły takie jak „Ucieczka w milczenie”, „Camp X-Ray” czy „Sils Maria”. Moje rozterki, czy Oscar powinien trafić do Colman, czy Stewart nie mają jednak znaczenia, gdyż patrząc na faktyczny stan rzeczy, decyzja zapadnie na linii Nicole Kidman-Jessica Chastain. Obie Panie odgrywają role historycznych person telewizyjnych. Kidman wcieliła się w Lucille Ball, gwiazdę znaną głównie z komediowego sitcomu „Kocham Lucy” emitowanego w Stanach Zjednoczonych w latach 1951-57 (w Polsce przez krótki czas w TVP 2 w latach 90.). Chastain w Tamarę Faye, niezwykle popularną ewangelistkę, która wraz z mężem zbudowała największą na świecie religijną sieć medialną. Role idealnie wpisują się w kanon historii biograficznych, które tak bardzo upodobała sobie Akademia. Jessica Chastain przegrała z Kidman rywalizację o Złoty Glob jednak otrzymała Critics’ Choice oraz wyróżnienie Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych. Myślę, że mocno podkreślona w charakteryzatorni transformacja przyniesie jej pierwszego Oscara. Szkoda tylko, że za film wyłącznie przeciętny („Oczy Tammy Faye”)  oraz rolę, której daleko do największych osiągnięć aktorki (wspominając choćby „Służące”, „Wroga numer jeden” czy „Grę o wszystko”). 

Najlepszy aktor pierwszoplanowy

will smith king richard oscary 2022-min.jpg

Po raz pierwszy od czterdziestu jeden lat żaden z piątki nominowanych aktorów nie jest oscarowym debiutantem. Ponadto Will Smith, dzięki nominacji zarówno aktorskiej jak i za producenta jest dziewiątą osobą oraz drugim Afroamerykaninem nominowanym zarówno za aktorstwo, jak i produkcję tego samego filmu w tym samym roku. Tym pierwszym był Denzel Washington za „Płoty” (2017). Washington pozostaje zresztą najczęściej nominowanym czarnoskórym aktorem. Nominacja za „Tragedię Makbeta” jest dziesiątą w jego karierze. Cieszyłbym się z wygranej Benedicta Cumberbatcha. Jest to najbardziej złożona i wymagająca tegoroczna męska rola, bezbłędnie wykreowana przez brytyjskiego aktora. Jego Phil Burbank z „Psich Pazurów” jest szorstki i niejednoznaczny. Budzi w widzu rezerwę zamiast sympatii. Cumberbatch nie zamyka jednak swojego bohatera w szablonie definicji czarnego charakteru, nadbudowując postać systemem wartości, dążeń i motywacji. To głównie dzięki niemu, wydźwięk całego filmu jest tak bardzo refleksyjny i wieloznaczny. Niestety Oscar trafi w ręce Willa Smitha za film „King Richard: Zwycięska rodzina”. Smith otrzymał już Złoty Glob, BAFTA, Critics’ Choice oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych. Dla mnie w ugrzecznionej i oblanej hollywoodzkim lukrem laurce brak jakiejkolwiek autentyczności oraz serca. Myślę, że z materiałów o, skądinąd kontrowersyjnej osobie, jaką bez wątpienia był Richard Williams, można było stworzyć film ciekawszy, dychotomiczny i zwyczajnie bardziej oryginalny. Tak, ulatuje z głowy niedługo po seansie.

Najlepsza reżyseria

Nominacjami za reżyserię, scenariusz oryginalny oraz najlepszy film do historii przechodzi Kenneth Branagh („Belfast”). Jest on pierwszą osobą, która skompletowała nominacje w aż siedmiu różnych kategoriach (trzy wymienione powyżej dołączyły do: scenariusza adaptowanego („Hamlet”, 1997), aktora pierwszoplanowego („Henryk V”, 1990), aktora drugoplanowego („Mój tydzień z Marilyn”, 2012) oraz najlepszego krótkometrażowego filmu aktorskiego („Swan Song”, 1993). Dotychczasowy rekord za sześć kategorii należał do Walta Disneya, George’a Clooneya oraz Alfonso Cuarona. Rekordzistą zostaje również Steven Spielberg. Dzięki „West Side Story” jest on pierwszym reżyserem nominowanym w sześciu różnych dekadach (pierwszą nominacją były „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” w 1978 roku). Niezmiernie żałuję, że wśród nominowanych reżyserów zabrakło miejsca dla Denis Villeneuve'a oraz Maggie Gyllenhaal, którym atencja zwyczajnie się należała. Na osłodę pozostaje zaskakujące wyróżnienie Ryusuke Hamaguchiego za „Drive My Car”. Tym samym Hamaguchi został trzecim japońskim filmowcem doświadczającym tego zaszczytu (wcześniej Hiroshi Teshigahara („Kobieta z wydm”, 1966) oraz Akira Kurosawa („Ran”, 1986). Oscara zdobędzie Jane Campion za „Psie Pazury”. Autorka na swoim tegorocznym koncie ma już Złoty Glob, BAFTA, Srebrnego Lwa z Wenecji, Critics’ Choice oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Reżyserów Filmowych, która jest najważniejszym prognostykiem dla kategorii reżyserskiej. Campion jest pierwszą kobietą dwukrotnie nominowaną za reżyserię, a Oscara przyniósł jej już w 1994 roku „Fortepian”.

Najlepszy film

Crème de la crème oscarowej gali i najważniejsza nagroda wieczoru. Dziesięć filmów, z których – parafrazując kultowy cytat z „Nieśmiertelnego” – pozostać może tylko jeden.

Każdy z ostatnich trzech projektów Adama McKaya otrzymywał nominację w kategorii najlepszego filmu. „Big Short” (2016), „Vice” (2019) oraz „Nie patrz w górę” (2022). „Nie patrz w górę” jest zdecydowanie najsłabszym z nich. Informacja, że McKay tworzy satyrę o końcu świata, rozbudziła moje oczekiwania. Nie ma chyba twórcy, który mógłby lepiej wywiązać się z podobnego zadania. McKay jest wspaniałym obserwatorem oraz reżyserem potrafiącym skomplikowane zagadnienia przedstawiać w sposób przewrotny, oraz zrozumiały. Najlepiej obrazuje to scena z „Big Short”, gdzie do wyjaśnienia widzom meandrów ekonomii, reżyser wykorzystał siedzącą w wannie i pijącą szampana Margot Robbie. Niestety w najnowszym dziele McKaya brakuje tej właśnie błyskotliwości. Mimo świetnej obsady z Leonardo Di Caprio oraz Jennifer Lawrance na czele, film jest raczej banalną i oczywistą przypowieścią o społecznej ignorancji. Po tak doświadczonym reżyserze spodziewałem się zdecydowane głębszej analizy, aniżeli puenty, że ludzi bardziej interesuje burzliwy związek celebrytów na Twitterze niż katastrofalne konsekwencje masowego braku odpowiedzialności za Ziemię.

Przy okazji kategorii aktorskiej podzieliłem się już rozczarowaniem, jakie wywołał we mnie seans „King Richard. Zwycięska rodzina”. Trailer filmu Reinaldo Marcusa Greena (ten krótszy) trwa dwie minuty trzydzieści sześć sekund, a ponad dwugodzinny film praktycznie w żaden sposób ich nie uszlachetnia. Jest to bezpieczny biopic, który z obowiązku odhacza kolejne przymusowe punkty szablonowego scenariusza.

Zdecydowanie wyraźniejszą autorską sygnaturą cechuje się „Zaułek koszmarów”. Guillermo del Toro w charakterystycznym sobie stylu snuje opowieść w klimacie noir, przywodzącym na myśl książki Edgara Allana Poe czy H.P. Lovecrafta (del Toro od wielu lat zabiega zresztą o ekranizację opowiadania „W górach szaleństwa”). Sam film bazuje nawet na powieści Williama Lindsaya Greshama pod tym samym tytułem. „Zaułek Koszmarów” kusi warstwą wizualną i wyborną scenografią, jednak kiedy obnaży się go z baśniowego sznytu reżysera, na poziomie samej historii nie jest w stanie spełnić obietnicy, która rodzi się u progu projekcji.

W ciągu ostatniego miesiąca o 180 stopni zmieniłem opinię dotyczącą remake’u musicalu „West Side Story”. Początkowo byłem sceptyczny, kompletnie nie widząc potrzeby do ponownego sięgnięcia po wyczuwalnie archaiczny już materiał Wise’a oraz Robbinsa. Jednak jak to jest nakręcone, jak dopieszczone na poziomie wizualnym. Jak przemyślane i skomplikowane pod kątem choreografii. Wreszcie po seansie oryginału, jakże na każdej płaszczyźnie lepsze od kultowego poprzednika. Nucąc pod nosem utwór „Maria”, zmuszony byłem sam siebie przywołać do zrewidowania opinii.
Swoją „Romę” nakręcił Kenneth Branagh. Idąc w ślady Alfonso Cuarona, Branagh stworzył równie osobisty oraz tożsamy w czarno-białej konstrukcji film. Reżyser wygrywa swoją opowieść zarówno mówiąc o rzeczach historycznie dla Irlandii istotnych, jak stan wojenny czy destrukcyjny wpływ konfliktów protestancko-katolickich, ale przede wszystkim kierując uwagę na wartości uniwersalne jak dorastanie, rodzinę czy protekcyjną rolę starszego pokolenia. Mimo burzliwych okoliczności, w jakich toczy się akcja, pełno tu ciepła, serca oraz płynącej z nich nadziei. Małe wielkie kino. Do dziecięcych wspomnień metaforycznie powrócił Paul Thomas Anderson. Swój film „Licorice Pizza” uwolnił od brzemienia bycia monumentem pokroju „Mistrza” czy „Aż poleje się krew”. Opowieść o dojrzewaniu w latach 70. mimo że w komediowym tonie, nakręcił jednak w charakterystycznym dla siebie stylu. Wyśmienite dialogi, nieopatrzeni aktorzy (główne role grają Cooper Hoffman, syn zmarłego Phillipa Seymoura Hoffmana oraz świetna Alana Haim) składają się na zabawną i inteligentną historię inicjacyjną.

„Drive My Car” jest czternastym filmem nieanglojęzycznym nominowanym w głównej kategorii oraz pierwszym japońskim, który otrzymał nominację za scenariusz adaptowany oraz film. Bardzo trafna decyzja Akademii. Wymagające, kontemplacyjne kino, które próbuje uchwycić coś niebanalnego. Zamiast klarownych odpowiedzi, podsuwa wyłącznie tropy będące kluczem do sposobu czytania bohaterów. Wypełniona symbolami oraz wersami Czechowa mądra przypowieść, że mimo różnicy wieku, stanu czy charakteru, każdy niesie własny bagaż doświadczeń, grzechów i nierozliczonych traum. I od każdego finalnie zależy czy okaże się to piętnem prowadzącym do rozczarowania życiem, czy etapem na drodze do osobistego katharsis. Już w samym tytule „Drive My Car” wybrzmiewa alegoria filmu. Samochodem można łatwo dotrzeć do obranego puntu, można jednak również kluczyć bez celu lub jechać przed siebie, czekając na to, gdzie poprowadzi los.

Przeczytałem, że „Coda” jest wszystkim, co nieznośne na festiwalu w Sundance. Całkowicie się z tą opinią nie zgadzam. „Coda” szturmem podbiła wspomniany festiwal zdobywając na nim nagrody zarówno jury jak i publiczności. Bez problemu skradła także moje serce. Najlepszy fell-good movie  tego roku, który potrafi na równi rozśmieszyć jak i wzruszyć, a po seansie świat wydaje się odrobinę lepszym miejscem, niż półtorej godziny wcześniej. Wszystkim potrzebującym pozytywnej nuty w tych niepewnych czasach, zdecydowanie polecam.

O „Diunie” napisałem już sporo przy okazji wcześniejszych kategorii. Zawsze, kiedy myślę o najlepszym filmie w kontekście Oscarów, mam zdanie, że laureatem powinien zostać tytuł, który będzie swoistym autografem danego roku. Takim, który przetrwa próbę czasu, a za dziesięć lat będzie pierwszym przychodzącym na myśl. Definicję tą spełnia dla mnie właśnie film Denisa Villeneuve’a. Kino w dobie pandemii, po okresie zamknięcia potrzebowało jak tlenu epickiego widowiska, które będzie w stanie zapewnić prawdziwe kinowe doświadczenie oraz przypomni o sile magii srebrnego ekranu. „Diuna” sprostała oczekiwaniom, dostarczając rozrywkę na najwyższym poziomie, nie porzucając przy tym artystycznych aspiracji.

Oscar za najlepszy film 2021 roku trafi do Jane Campion za Psie Pazury. Film otrzymał już Złoty Glob, BAFTA, Critics’ Choice oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Producentów Filmowych. Campion kazała fanom długo czekać na swój powrót. Nie licząc serialowej „Tajemnicy Laketop” od jej ostatniego dzieła minęło bagatela dwanaście lat („Jaśniejsza od gwiazd”, 2009). Jak sama mówi zakochała się w powieści Thomasa Savage’a i natychmiast po jej przeczytaniu wiedziała już, że będzie musiała wrócić do pracy. Jest to zdecydowanie najlepszy tytuł reżyserki od czasu „Fortepianu”. Tytuł jednak z pewnością nie dla każdego. Nie znajdziemy tu pędzącej akcji czy humorystycznych akcentów. Chłodna reżyseria ogniskuje się na ciągłym konflikcie bohaterów, spod którego wydziera dramatyczne poczucie samotności każdego z nich. Campion nie empatyzuje ze swoimi postaciami, lecz dokonuje dekompozycji wizerunku silnego męskiego ego. Wreszcie fatalistyczną klamrą prowokuje do pytania o rolę kata i ofiary.

zdj. Searchlight Pictures / Disney / Warner Bros. / MGM / Universal Pictures / Bitters End / Netflix / Apple TV+