John Boyega nie zamierza powracać jako Finn. A co z resztą gwiazd sequelowej trylogii „Gwiezdnych Wojen”?

Choć coraz więcej mówi się, że „wielka trójka” ostatniej trylogii „Gwiezdnych Wojen” może prędzej czy później doczekać się na ekranie kolejnych historii, wygląda na to, że Lucasfilm będzie musiał poradzić sobie bez Johna Boyegi. Aktor portretujący zreformowanego szturmowca po raz kolejny zapowiedział, że nie planuje wracać do odległej galaktyki.

Wygląda na to, że w zestawieniu z jego ekranowymi partnerami, Boyegę najtrudniej byłoby przekonać do potencjalnego powrotu w opowieściach z „Gwiezdnych Wojen”. Spośród gwiazd sequelowej trylogii to właśnie aktor znany z roli Finna wyraża najwięcej rezerwy wobec ponownego związania się z Lucasfilmem. W nowym wywiadzie udzielonym podczas audycji w SiriusXM przyznał, że nie chce powracać do roli, która zrobiła z niego gwiazdę kina. „Na tym etapie dobrze sobie radzę bez tego” – odpowiedział w programie Johna Fugelsanga. „Jestem zdania, że sojusznicy, których odnalazłem w Joelu Taylorze, Jamiem Foxxie, Teyonah Parris i Violi Davis, wszystkich tych ludziach, z którymi współpracowałem... wszechstronność jest moją dalszą ścieżką”. 

Przypomnijmy, że w ostatnich latach Boyega nie krył swojego niezadowolenia z kierunku, który jego postać obrała w trylogii gwiezdnowojennych sequeli. Choć jeszcze rok temu twierdził, że do sagi byłby gotów powrócić, gdyby za kamerą następnego filmu znalazł się J.J. Abrams, teraz aktor twierdzi, że Finn najciekawiej rozwinie się w opowieściach toczących się poza kinowymi widowiskami. „Myślę, że Finn znajduje się w takim miejscu, w którym można cieszyć się z jego postaci w innych rzeczach: grach, animacjach. Jeśli o mnie chodzi, to czuję, że [epizody] VII-IX mi wystarczyły” – wyjaśnił w wywiadzie. 

Relacja Boyegi z gwiezdnowojennymi widowiskami i kierownictwem Lucasfilmu od paru lat pozostawała wyboista. Jeszcze w 2020 roku aktor otwarcie skrytykował zepchnięcie jego postaci na drugi plan mimo początkowych zapowiedzi, że w sequelowej trylogii odegra znaczącą i oryginalną rolę. „Co chcecie, żebym powiedział? To było wspaniałe doświadczenie, cieszę się, że mogłem być tego częścią? (...) Całą niuansową część podarowali Adamowi Driverowi i Daisy Ridley. Bądźmy szczerzy. Daisy to wie. Adam też. Wszyscy to widzą. To nie jest tak, że ujawniam coś szokującego” – opowiadał wówczas w jednej z rozmów.

„Gwiezdne Wojny” – co dalej z postaciami Oscara Isaaca, Daisy Ridley i Adama Drivera

Star-Wars-gwiazdy-sequeli-omawiają-powrot-w-następnych-filmach.JPG

Podobnego rozgoryczenia w związku ze współpracą z Lucasfilmem nie przejawiają natomiast ani Daisy Ridley, ani Oscar Isaac. Aktor wcielający się w rolę pilota Poego Damerona wyjaśnił ostatnio, że mimo odsunięcia się franczyzy po epizodzie IX powrotu już nie wyklucza. „Jestem otwarty na wszystko. Czas mija szybko, zwłaszcza gdy zaczyna się starzeć, ma się dzieci, te sprawy. Jeśli chodzi o Gwiezdne Wojny, to wróciłbym, o ile znajdzie się świetna historia i świetny reżyser. Jeśli Kathy [Kennedy] przyszłaby do mnie i miała świetny pomysł, to bym jej wysłuchał” – opowiadał na łamach podcastu The Jess Cagle Show.

W podobnym duchu o powrocie do postaci z gwiezdnowojennych widowisk wypowiedziała się Daisy Ridley. Choć najbliższe kinowe spotkanie z odległą galaktyką ma podobno przenieść akcję do zupełnie innej epoki, aktorka sugerowała, że znajdzie się przed kamerą, jeśli Lucasfilm postawi na odkrycie przed widzami, co wydarzyło się po wydarzeniach epizodu „Skywalker. Odrodzenie”. „Zawsze będę Rey” – odpowiedziała krótko na pytanie zadane podczas tegorocznej ceremonii wręczenia nagród BAFTA. 

Warto dodać, że ostatniego słowa w kontekście gwiezdnej sagi mógł nie powiedzieć jeszcze Adam Driver. Choć Kylo Ren został uśmiercony w dziewiątym epizodzie, powrót postaci nie jest niemożliwy. Bohater Drivera mógłby pojawić się na przykład w produkcji poprzedzającej trylogię sequeli, albo rozgrywającej się pomiędzy epizodami. A jeśli Lucasfilm planuje rozwijać kontinuum uniwersum po wydarzeniach „Skywalker. Odrodzenie”, Solo mógłby pojawić się jako duch Mocy, na kształt Obi-Wana Kenobiego. W rozmowie z serwisem UNILAD w listopadzie 2021 roku, Driver wyjawił, że nie miałby nic przeciwko perspektywie powrotu do roli. Aktor podkreślił, że największe znacznie ma dla niego możliwość współpracy z dobrymi twórcami. „Nie, w ogóle tego [powrotu do Bena Solo] nie wykluczam. Dla mnie jest to medium tworzone przez filmowców – najbardziej interesuje mnie współpraca ze świetnymi twórcami. Kwestia skali, nigdy nie była dla mnie szczególnie interesująca. Przy każdej może znaleźć się coś obiecującego”. 

Przypomnijmy, że najbliższą gwiezdnowojenną produkcją jest jednak nie kinowe widowisko, a następny serial platformy Disney+. Mowa o prequelu filmu „Łotr 1”, którzy przedstawi widzom wczesne losy Cassiana Andora. W głównej roli powróci Diego Luna. Rzućcie okiem na pierwszą recenzję serii

Źródło: CBR / Epic Stream / The Direct / zdj. Lucasfilm