Po dwóch intensywnych i dynamicznych tomach „Sandmana”, Neil Gaiman postanawia dać swojemu czytelnikowi trochę wytchnienia. „Kraina Snów”, będąca zbiorem czterech niezależnych opowiadań, pozwala spojrzeć na tytułowego bohatera z nieco innej perspektywy.
„Kraina Snów” to chwila spokoju. Dla samego scenarzysty, który po „Domu lalki” potrzebował odskoczni, dla rysowników, którzy mogli potraktować kolejne zeszyty w bardziej niezależny, autorski sposób, i – przede wszystkim – dla czytelnika. Nie czujcie się więc oszukani, że trzeci tom jest nieco chudszy pod względem treści niż poprzednie dwa. To tylko 4 zeszyty i trochę materiałów dodatkowych, w tym oryginalny scenariusz jednego z opowiadań w języku angielskim – intrygujący dodatek odsłaniający kulisy tworzenia skomplikowanych historii przez Neila Gaimana.
„Kraina Snów” była też moją pierwszą stycznością ze „Snem nocy letniej”, historią nagrodzoną World Fantasy Award w kategorii: najlepsza krótka opowieść fantastyczna, w której poznajemy młodego Willa Szekspira. Przewrotnie napiszę, że nie jest to mój ulubiony fragment tego tomu i nie będę udawał, że zatkało mnie podczas czytania tej historii. Jest to na pewno rzecz pięknie narysowana i nasycona barwami, posiadająca ogrom odniesień, które – przyznaję – nie zawsze wychwytywałem. Jestem w stanie zrozumieć zarówno tych, którzy tej historii nie kupują zupełnie, ale również tych, dla których jest ona dziełem wybitnym.
Moim faworytem jest z kolei pierwsze opowiadanie ze zbioru pt. „Kaliope”. Trochę niepokojące, ale jednocześnie czułem w nim jakieś dziwne inspiracje prawdziwym losem artystów, którzy za wszelką cenę poszukują swojej muzy, by ta natchnęła ich do tworzenia. Mocna, brutalna rzecz opowiadająca o ludzkich pragnieniach i dążeniach do celu za wszelką cenę, a jednocześnie sprawiedliwa i satysfakcjonująca pod sam koniec. Dwie pozostałe historie: „Sen tysiąca kotów” i „Fasada” również dotyczyły pragnień, ale nieco innych – zemsty oraz śmierci. Nieprzypadkowo w tej ostatniej brakuje tym razem Morfeusza, a kluczową rolę odgrywa jego siostra.
Długo zastanawiałem się nad wspólnym mianownikiem, który łączy wszystkie cztery zeszyty, i wcale nie jest to postać Morfeusza, bo ten, tak jak wspomniałem, nie pojawia się w czwartym z nich. W zeszytach 1-3 odgrywa ważną rolę, bo dla cierpiących bohaterów jest pewnego rodzaju ukojeniem, ale też drogowskazem i lekcją. W czwartym zeszycie taką rolę przyjmuje przynajmniej częściowo Śmierć, ale i sam scenariusz oraz problem bohaterki tego wymaga.
„Kraina Snów” to tak naprawdę zbiór historii o potrzebach, nie tylko ludzkich. Bohater „Kaliope” potrzebuje natchnienia w swej pracy, by osiągnąć sukces, a jednocześnie jego muza tak bardzo pragnie wolności. Koty ze „Snu tysiąca kotów” mają z kolei potrzebę zemsty na swoich właścicielach za to, co stało się z ich dziećmi. W „Śnie nocy letniej” ważne zdają się być potrzeby pewnego goblina, a „Fasada” to potrzeba śmierci. Nieskończeni, czyli Morfeusz i Śmierć, są w stanie te potrzeby spełnić. Przynajmniej pozornie. Każda z tych historii stara się zostawić czytelnika z pewnym morałem i nauką na przyszłość, a forma przerasta zwykłą historię obrazkową swoją powagą, inteligencją i ambicją. Gaiman znów robi to, czego byłem świadkiem w dwóch poprzednich tomach – zmusza do myślenia i świadomości obcowania z dziełem na swój sposób wyjątkowym.
Trudno mi się też przyczepić do rysunków, bo te akurat idealnie się od siebie… różnią. Tak, w tym przypadku, gdy mówimy o różnych historiach, to i różnice w stylach są wyraźne i dla mnie w pełni akceptowalne. Wspomniałem już wcześniej o ciepłych barwach „Snu nocy letniej”, które są przecież wielką przeciwwagą do tego, jak wygląda nocne spotkanie kotów z Morfeuszem czy losy bohaterki „Fasady”.
Podsumowanie
Wspominałem już o tym w recenzjach poprzednich tomów, ale powtórzę to również tutaj – czerpię ogromną przyjemność z poznawania „Sandmana” w reedycji pod szyldem DC Black Label. Nie kusi mnie sięganie po kolejne tomy ze starszych wydań. Wolę poczekać cierpliwie na kolejne tomy, a i sprzedaż przygód Władcy Snów wydaje się być nadzwyczaj dobra, bo w marcu, ledwie po dwóch miesiącach przerwy, dostaniemy czwarty tom.
I jestem przekonany, że wielu z Was, którzy stykają się z Morfeuszem po raz pierwszy, ma podobnie.
Więcej recenzji komiksów Egmontu, które mogą Cię zainteresować:
- „Sandman” tom 2: „Dom lalki” – recenzja komiksu
- „Sandman Uniwersum: Lucyfer” tom 2: „Boska tragedia”
- „John Constantine, Hellblazer” tom 1: „Znak cierpienia” – recenzja komiksu
- „Cyberpunk 2077: Twój głos” – recenzja komiksu
- „Batman” tom 2: „Wojna Jokera” – recenzja komiksu
Oceny końcowe
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Neil Gaiman |
Rysunki |
Kelley Jones, Malcolm Jones III, Charles Vess, Colleen Doran |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
160 |
Tłumaczenie |
Paulina Braiter |
Data premiery |
19 stycznia 2022 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel