Były łzy i owacje na stojąco dla Harrisona Forda. Ale pierwsze recenzje „Indiany Jonesa” nie zachwycają

Zgodnie z zapowiedziami, podczas trwającego obecnie Festiwalu Filmowego w Cannes doszło do pierwszego pokazu „Indiany Jonesa i Artefaktu przeznaczenia”. Choć po seansie nie zabrakło długich owacji skierowanych szczególnie w stronę wzruszonego Harrisona Forda, pierwsze recenzje wskazują na film tylko o włos lepszy od „Królestwa Kryształowej Czaszki”.

Tegoroczna odsłona festiwalu w Cannes jest dla Harrisona Forda szczególnie istotna: obok debiutanckiego seansu swojej ostatniej przygody w roli kultowego archeologa, gwiazdor odebrał też Honorową Złotą Palmę. Podczas ceremonii nie zabrakło wzruszeń – największe nadeszło jednak dopiero, gdy końca dobiegł pokaz piątego „Indiany Jonesa” i Forda nagrodzono długimi owacjami na stojąco. Emocjonalną reakcję gwiazdora zobaczycie poniżej.

Wkrótce po seansie „Artefaktu przeznaczenia” w sieci pojawiły się pierwsze recenzje. Choć na chwilę obecną do obiegu trafiło tylko kilka tekstów, warto zerknąć, jak podsumowano w nich wrażenia z wielkiego finału losów Indiany Jonesa.

„Świetny letni blockbuster”, „dziwaczny” i „pusty”. „Indiana Jones i Artefakt przeznaczenia” dzieli krytyków

Indiana Jones 5 owacje na stojąco.JPG

Pierwsze recenzje filmu nie pozostawiają złudzeń: choćby ze względu na odbiór krytyków finałową przygodę Indiany trudno będzie postawić na tej samej półce, co trzy klasyki Stevena Spielberga. To powiedziawszy, reżyser filmu James Mangold miał też wnieść do produkcji wystarczająco dużo energii, stylu, humoru i nostalgii, by podnieść poprzeczkę po przeciętnie ocenianej odsłonie z roku 2008. „Nie brakuje w filmie szczerze wzruszających momentów bo przecież oglądamy, jak ta fantastyczna postać w końcu decyduje się odwiesić kapelusz. Dziękujemy ci Indy, to była piękna podróż” – napisano o filmie w brytyjskim Evening Standard. 

Jak mogliśmy się spodziewać, główne pochwały za film zbiera właśnie Harrison Ford, który miał powrócić do kultowej kreacji z energią i siłą godną dziedzictwa postaci. „Ford jest tu prawdziwym bohaterem. Nigdy nie traci swojego uporu i zaciętości. Nawet najbardziej przeciętne sceny odgrywa z przekonaniem i klasycznym poczuciem humoru. To jego kreacja niesie ten film” – podsumowuje Geoffrey Macnab na łamach Independent. Duże uznanie zyskała też Phoebe Waller-Bridge, która – zdaniem niektórych – miała odnaleźć w Helenie, chrześnicy doktora Jonesa, jedną z najlepszych kobiecych postaci w cyklu. 

W kilku publikacjach „Artefakt przeznaczenia” opisywano wskazując, że twórcy zdecydowali się nie wplatać do fabuły żadnych ryzykownych zwrotów akcji. „Bezpieczna historia o Indym ma w konsekwencji nie nieść w sobie emocji tradycyjnie łączonych z finałowym rozdziałem opowieści. „To przyjemna old-schoolowa przygdówka” – napisano na Radio Times. „Niezależenie od ilości akcji toczącej się na powierzchni tego rodzaju filmu, fundamenty wzniesiono na przyjemnej nostalgii. Słyszymy muzykę Johna Williamsa, oglądamy kolejny wariant scen z oryginałów i natychmiast – bez względu na wiek – czujemy, przynajmniej przez moment, że wszystko jest w porządku z tym światem”. Z kolei Yasmine Kandil z serwisu Discussing Film napisała w swojej recenzji, że „Artefakt to po prostu świetny letni blockbuster. Film zyskałby, gdyby w paru miejscach został nieco ścieśniony. Pozostawia też znacznie mniej finałowe wrażenie, niż mogliśmy się spodziewać”.

Sprawdź też: Shrek obchodzi 22. urodziny i z tej okazji wraca na Netfliksa. Trzy pierwsze części znów dostępne!

A jednak, każda pozytywna opinia o widowisku została na chwilę obecną zrównoważna znacznie chłodniejszą recenzją. „Wczoraj należy do nas – mówi w pewnym momencie któryś z głównych bohaterów. Jeśli chodzi o filmy z Indianą Jonesem – wczoraj zawsze będzie do nich należało. Problem leży w tym, że już o tym wiedzieliśmy. Za to dziś wydaje się kompletną stratą czasu. (...) To pusty i wolny film, który istnieje tylko po to, by wygładzić kiepskie wrażenia, które fani cyklu nosili z sobą przez ostatnich 15 lat. Przygodówka z tak bezpieczną fabułą, że nawet osiemdziesięcioletni bohater nigdy nie staje przed jakikolwiek realnym zagrożeniem” – napisano na łamach indieWire.

„Artefakt przeznaczenia to podróbka cennego klejnotu: kształ i blask potrafią na chwilę oszukać, ale słabsze rzemiosło wychodzi na jaw i razi tym bardziej, im dłużej się na to patrzy” – podsumowano z kolei na Daily Telegraph – „Ford daje z siebie, co tylko może. Ale podczas gdy trzy oryginalne filmy angażowały kompletnie, piątej odsłonie brakuje iskry”.

Trzeba podkreślić, że w serwisie Rotten Tomatoes film zebrał na chwilę obecną zaledwie 8 recenzji. Wskazują one na symetryczny podział pośród pierwszej widowni piątego „Indiany”. Spośród ośmiu tekstów cztery oznaczono jako „świeże”, czyli pozytywne. Negatywną opinię o produkcji wyraziło natomiast pozostałych czterech krytyków, co oznacza, że odsetek pozytywnych recenzji wynosi równe 50%. Punktowa nota filmu wynosi obecnie 5,50 w dziesięciostopniowej skali.

Globalna premiera „Indiany Jonesa i Artefaktu przeznaczenia” odbędzie się dokładnie 30 czerwca.  

Sprawdź też: „The Mandalorian” kolejną ofiarą strajku scenarzystów. Zdjęcia do 4. sezonu zostaną opóźnione?

Źródło: Rotten Tomatoes / Variety / indieWire / Discussing Film / Radio Times / zdj. Disney