Doktor Strange to superbohater, o którym już za moment będzie bardzo głośno za sprawą oczekiwanej kinowej premiery „W multiwersum obłędu”. Tymczasem wydawnictwo Egmont na polskim rynku kontynuuje serię autorstwa Marka Waida w ramach linii wydawniczej Marvel Fresh, pokazując zupełnie innego Doktora, mierzącego się z dużo bardziej abstrakcyjnymi wyzwaniami. Zapraszamy do lektury recenzji.
Przyznaję, że „Doktor Strange” Jasona Aarona, będący częścią Marvel Now 2.0 nie należał do moich ulubionych komiksów z poprzedniej linii wydawniczej. Nie do końca przekonywał mnie scenariuszem i odrzucał pod względem wizualnym. Odczułem jednak spory powiew świeżości w przypadku zeszytów tworzonych przez Marka Waida, które już w pierwszym tomie, głównie dzięki akcji osadzonej w kosmosie, dużo bardziej przypadły mi do gustu. Zupełnie nie zaskoczył mnie więc pomysł na drugi tom, który zbiera w sobie tak naprawdę dwa niezależne story-arki pt. „Herald” i „The Choice”. W jednym z nich scenarzysta ponownie wrzuca Strange’a w otchłań kosmosu, ale idzie krok dalej, fundując bohaterowi wycieczkę do mrocznego wymiaru.
Z mojej perspektywy jest to jednak o jeden krok za daleko. Stephen Strange najpierw próbuje powstrzymać Galactusa, by jednocześnie stać się na moment jego heroldem. Gdy pojawia się pozornie dużo większe zagrożenie, mające zniszczyć obie rzeczywistości, do gry wchodzą też takie znane twarze jak Mefisto, czy Dormammu, a tytułowy heros może liczyć na wsparcie bliskich mu Clei i Umara. Niestety sama historia jest kompletnie nieangażująca z perspektywy czytelnika i szybko staje się bezsensowną nawalanką z masą mniej lub bardziej znanych postaci na kolejnych stronach. Waid w tej historii nie wykazał się żadną kreatywnością, tworząc tak naprawdę klasyczny story-arc w stylu „Strażników galaktyki”. Szkoda, bo po pierwszym tomie moje oczekiwania były dużo większe.
Na szczęście druga połowa tomu jest dużo lepsza, bo jednocześnie też bardziej przyziemna. A wszystko dlatego, że Mark Waid zaczął zbliżać się do nieuchronnego końca swojego runu, liczącego 20 zeszytów i Annual. W efekcie scenarzysta napisał kilka niezależnych, krótkich, momentami zabawnych, a innym razem przerażających historii z morałem i nawiązaniem do przeszłości tytułowego bohatera. Końcówka bezpośrednio odnosi się też do kontynuacji przygód Doktora w ramach Marvel Fresh w tomie pt. „Dr. Strange: Surgeon Supreme”, który zapewne niebawem również wydany zostanie w naszym kraju. A stąd już niedaleka droga do wielkiego eventu, który w USA pojawił się pod koniec zeszłego roku.

Ze względu na dość specyficzny układ fabularny, drugi tom „Doktora Strange’a” jest dość nierówny pod względem wizualnym. Absolutnie piękna jest „Noc duchów” narysowana przez Andy’ego MacDonalda, a jednocześnie dość przeciętnie prezentuje się zarówno pierwszy story-arc, jak i zeszyty 18-20 z historiami bardziej niezależnymi. Znów w tym przypadku mam poczucie pójścia na łatwiznę, gdzie zarówno scenarzysta, jak i rysownicy żyli w przeświadczeniu, że połączenie magii i kosmosu to samograj, który uda sprzedać się dobrze znanymi postaciami i ciepłą, przyjemną dla oka kolorystyką. Może mam do tego inne podejście, ale Strange (pewnie przez wizualizację tej postaci w filmach) kojarzy mi się dużo bardziej z mistycyzmem, tajemnicą i obcowaniem z czymś nieznanym. Być może wymagam za dużo, ale tego typu wrażeń drugi tom Marka Waida dostarczył zdecydowanie za mało.
Nie mogę odmówić twórcom pomysłowości i odwagi. Wrzucenie Strange’a w obcą dla niego rzeczywistość i próba pokazania, jak poradzi sobie w nieco innej scenerii niż ziemska, na papierze wydaje się mieć sporo sensu. Czuję jednak, że z tej historii można było wyciągnąć dużo więcej. Waid i spółka poszli na łatwiznę, co zadowoli tylko zatwardziałych fanów superhero, nie oczekujących od Marvela czegoś więcej. Tego „czegoś” w tym tomie niestety nie znajdziecie.
Negatywnie zaskoczyło mnie samo wydanie Egmontu, który ma wyraźny problem z białym kolorem na okładkach. W efekcie grzbiet pierwszego tomu „Doktora Strange'a” faktycznie jest biały, a drugi jest lekko...żółty. Dla osoby, która przyjmuje dużą wagę do tego, jak wygląda komiks na półce, dysproporcja jest spora, a różnica widoczna nawet z daleka. Ceny komiksów rosną głównie ze względu koszt papieru i druku. Szkoda tylko, że wraz z podniesieniem cen wydawca nie potrafi zadbać o tak elementarne rzeczy, jak jednolita kolorystyka grzbietu na komiksach z tej samej linii wydawniczej.
Podsumowanie
Run Marka Waida to dobry moment, by szybko wskoczyć w historię „Doktora Strange’a” nie znając jego wcześniejszych przygód. Historia dość luźno zahacza o wcześniejsze wątki, a jednocześnie przedstawia bohatera w mniej oczekiwanej scenerii. Nie oczekujcie jednak od drugiego tomu zbyt wiele. To klasyczne superhero, które tylko krótkimi fragmentami (Annual) wybija się ponad przeciętność.
Więcej recenzji komiksów Egmontu, które mogą Cię zainteresować:
- „Lepsi wrogowie Spider-Mana” – recenzja komiksu. Fantastyczna piątka
- „Amazing Spider-Man. Epic Collection: Kosmiczne przygody” – recenzja komiksu
- „Amazing Spider-Man” tom 3: „Życiowe osiągnięcie” – recenzja komiksu
- „Tony Stark: Iron Man” tom 1 – recenzja komiksu
- „Marvel Knights. Punisher” tom 2 – recenzja komiksu
- „Ultimate X-Men” tom 4 – recenzja komiksu
Oceny końcowe
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja
|
Scenariusz |
Mark Waid, Barry Kitson |
|
Rysunki |
Scott Koblish, Jesús Saiz, Barry Kitson |
|
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
|
Druk |
Kolor |
|
Liczba stron |
228 |
|
Tłumaczenie |
Nika Sztorc |
|
Data premiery |
23 marca 2022 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel