„Ultimate Spider-Man” tom 10 – recenzja komiksu. Łabędzi śpiew Zielonego Goblina

Dziewięć miesięcy. Tyle wydawnictwo Egmont kazało nam czekać na kolejny tom przygód Petera Parkera w uniwersum Ultimate. To szmat czasu, który sprawił, że praktycznie zapomniałem już, o czym były poprzednie rozdziały, a działo się przecież dużo. Brian Michael Bendis i Stuart Immonen nadal są jednak w formie, a dziesiąty tom spełnia pokładane w nim nadzieje. Zapraszamy do lektury recenzji.

„Ileż można czekać?” – wiele razy to pytanie pojawiało się w mojej głowie, gdy przeglądałem zapowiedzi Egmontu na kolejne miesiące, zastanawiając się, gdzie jest kolejny tom „Ultimate Spider-Mana”. „Dziewiątka” w sklepach pojawiła się 28 lipca 2021 roku, co oznacza, że przerwa trwała niemal równo dziewięć miesięcy. Zastanawiałem się nawet, czy wydawnictwo Egmont nie zdecydowało się ostatecznie porzucić wydawania tej historii ze względu na słabą sprzedaż. Na szczęście Peter Parker pisany przez Briana Bendisa powraca, a z katalogu wydawcy na 2022 rok wiemy, że w czerwcu wydany zostanie jedenasty tom, a w październiku tom nr dwanaście. I mam delikatne podejrzenie, że na tym wcale nie musi się skończyć. Egmont nie zwalnia z wydawaniem komiksów z serii „Ultimate X-Men”, a przecież wielu z nas chęcią przeczytałoby też początki Milesa Moralesa

Tymczasem dziesiąty tom „Ultimate Spider-Mana” jest najcieńszy ze wszystkich dotychczasowych i składa się łącznie z jedenastu zeszytów. Historię rozpoczyna najważniejszy story arc w tym rozdziale, czyli „Death of a Goblin”, po którym następuje krótsza historia „Spider-Man and His Amazing Friends” oraz dwa bardziej niezależne zeszyty. Nie wiem, czy to tak długa przerwa oraz fakt, że nie miałem styczności z uniwersum Ultimate od tak dawna, ale scenariusz Bendisa i rysunki Immonena kolejny raz wypadają bardzo dobrze. Znacznie lepiej, niż większość wydawanych obecnie komiksów Marvela z serii Fresh.

Death of a Goblin” to najważniejszy element całego tomu. Obszerny, 6-zeszytowy story arc ostatecznie rozprawia się w uniwersum Ultimate z postacią Normana Osborna, czyli dobrze znanego Zielonego Goblina. Tytuł nie jest tutaj przypadkowy i nie traktujcie go jako spoiler. Śmierć Zielonego Goblina jest tutaj dużo bardziej złożona i niesie za sobą ogrom konsekwencji. To zdecydowanie jeden z najlepszych story arków Bendisa w obszernym runie przygód Petera Parkera z uniwersum Ultimate. Z jednej strony zahacza o wątki Nicka Fury’ego oraz Ultimates, z drugiej pokazuje dużo bardziej przyziemne problemy, jak np. zachowanie Mary Jane, która z Goblinem nie ma zbyt dobrych wspomnień. 

ultimate-spider-man-tom-10-recenzja-komiksu-labedzi-spiew-zielonego-goblina-min.jpg

W całym tym zamieszaniu pojawia się również Kitty Pryde, która jakiś czas temu opuściła szkołę Charlesa Xaviera i przeniosła się do tego samego liceum, w którym uczy się Peter Parker i jego przyjaciele. Kitty wprowadza obowiązkowy u Bendisa wątek obyczajowy, który jest lekką przeciwwagą do pozostałych wydarzeń. W całej układance nie do końca odpowiadała mi tylko postać Carol Danvers, jako mocno spiętej, zdyscyplinowanej szefowej S.H.I.E.L.D., która w samej historii wypada dość nienaturalnie, co jednak było zapewne kluczowym zabiegiem scenarzysty.

Śmierć Zielonego Goblina” zamyka pewne istotne wątki w historii Parkera z uniwersum Ultimate, co jednocześnie czuć w kolejnych zeszytach umieszczonych w tym tomie. Bendis daje wytchnąć swojemu czytelnikowi i stawia na nieco łatwiejsze w odbiorze, obyczajowe historie o nastolatkach i ich bardziej przyziemnych problemach. Oczywiście szybko pojawia się w tym wszystkim element superhero, ale całość jest na tyle wyważona, że idealnie komponuje się z dużo mroczniejszą i bardziej poważną historią Normana i Harry’ego Osborne’ów.

Mega doceniam jak zwykle świetną robotę Stuarta Immonena, który przez te ponad sto zeszytów mocno wyrobił się z warstwą wizualną „Ultimate Spider-Mana”. Pamiętam, jak w pierwszych tomach drażniły mnie obrazki w stylu anime, ale rysownik z czasem wyrobił się na tyle, że dziś przygody Parkera wyglądają unikalnie. Tam, gdzie sytuacja tego wymaga (np. na plaży) kolory są jasne, pastelowe i pogodne, a w momentach poważniejszych Immonen udanie gra mroczniejszą, budującą klimat kolorystyką. Jak na komiks superhero — bardzo dobra robota.

Podsumowanie

Jeśli ktoś zapytałby mnie kiedyś, od czego zacząć czytać Spider-Mana, bez wahania wskazałbym na serię w uniwersum Ultimate. Choćby dlatego, że jest to autorska wizja Bendisa, co prawda alternatywna, względem oryginalnego kanonu, ale jakże angażująca i świetnie narysowana. Postać Petera Parkera ma szczęście do bardzo dobrych scenarzystów i jeszcze lepszych historii, a „Ultimate Spider-Man” to Brian Michael Bendis w najlepszym możliwym wydaniu.

Więcej recenzji komiksów Egmontu, które mogą Cię zainteresować:

Oceny końcowe

5
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

ultimate-spider-man-tom-10-b-iext108165180-min.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Brian Michael Bendis

Rysunki

Stuart Immonen

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

272

Tłumaczenie

Marek Starosta

Data premiery

27 kwietnia 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel