„X-Men. Punkty zwrotne” tom 2: „Wojna o mesjasza” – recenzja komiksu. Powrót do przyszłości

Czy losy X-Men faktycznie zależne są od jednego dziecka? Jak mała dziewczynka o imieniu Hope wpłynie na przyszłość mutantów? I jaką rolę w tej całej historii odgrywa Deadpool? „Wojna o mesjasza”, bezpośrednia kontynuacja wydanego w zeszłym roku „Kompleksu mesjasza” odpowiada na te wszystkie pytania, pozostawiając jednak poczucie pewnego niedosytu. Zapraszamy do lektury recenzji.

Wydawnictwo Egmont kontynuuje serię „Punkty zwrotne”, proponując czytelnikom drugi tom z trylogii mesjasza. Z katalogu wiemy, że jeszcze w tym roku wydane zostaną kolejne dwa tomy pt. „Powtórne przyjście” oraz „Masakra mutantów”, co pozwala sądzić, że seria z żółtymi okładkami sprzedaje się w Polsce całkiem nieźle. Jak pewnie wiecie, „Punkty zwrotne” zbierają w sobie najważniejsze wydarzenia z dziejów X-Men, w tym tzw. eventy, gdzie fabuła przeskakiwała między kilkoma seriami. Nie inaczej jest w przypadku „Wojny o mesjasza”, choć tym razem fabuła skupiona jest wyłącznie na dwóch seriach, dzięki temu wydaje się być mniej chaotyczna, niż w „Kompleksie mesjasza”.

Wojna o mesjasza” zbiera w sobie łącznie siedem zeszytów, w oryginale wydanych w seriach „Cable” (zeszyty 13-15), „X-Force” (zeszyty 14-16), a także w one-shocie pt. „Messiah War”, który odpowiada za wstęp. Jest on o tyle ważny, bo w zaproponowanym przez scenarzystów świecie nie jest łatwo się odnaleźć. Zostajemy wrzuceni w okres niedługo po „Rodzie M”, gdzie mutantom grozi wyginięcie, a narodziny pewnej dziewczynki (co nie powinno mieć miejsca) przywracają nadzieję na przedłużenie gatunku. Dziecko o imieniu Hope staje się zaczątkiem konfliktu między niezbyt przychylnie nastawionymi do siebie frakcjami mutantów. Najbardziej przytomny w całym zamieszaniu okazuje się być Cable, który porywa dziewczynkę i wyrusza z nią w przyszłość.

Zaskoczeniem może być fakt, że „Wojna mesjasza” to nie komiks o…X-Menach, a przynajmniej nie bezpośrednio. Jak pewnie zauważyliście po nazwach serii, główną rolę odgrywa tutaj wspomniany Cable oraz ekipa X-Force wzmocniona dobrze znanymi postaciami Wolverine’a oraz Deadpoola. To właśnie grupa X-Force zostaje wysłana przez Scotta Summersa w przyszłość, by odnaleźć Cable’a i Hope. Tam jednak do gry wchodzą inni gracze, tacy jak Bishop, a także klon Cable’a – Stryfe, który ma pewien interes do samego Apocalypse’a.

x-men-punkty-zwrotne-wojna-o-mesjasza-plansza-min.jpg

Pod względem scenariuszowym jest tylko „dobrze”. Na pewno brakuje tej historii zacięcia i stylu Eda Brubakera, który pisał „Kompleks mesjasza”. Craig Kyle, Duane Swierczynski i Christopher Yost to nieco inny poziom i jest to odczuwalne w samym rozwoju fabuły. Z drugiej jednak strony to komiks akcji, który czyta się szybko. Składa się co prawda z ponad 250 stron, ale komiksu w komiksie jest ledwie 7 zeszytów, co pozwoli Wam przeczytać go w jeden wieczór.

Jeśli nie siedzicie w uniwersum mutantów i macie problem z połapaniem się, kto jest kim, zachęcam do zaznajomienia się w pierwszej kolejności z materiałami dodatkowymi. Tych jest tutaj bardzo dużo. Z jednej strony dostajemy akta Stryfe’a, który dość drobiazgowo opisuje całą ekipę X-Force. Z kolei pod koniec tomu znajdziecie kilkadziesiąt stron prosto z dziennika Cable’a. Świetna lektura, która powinna służyć za wprowadzenie (a nie zakończenie) tego wydania.

W „Kompleksie mesjasza” marudziłem na różny styl graficzny artystów odpowiedzialnych za kolejne zeszyty. W przypadku „Wojny o mesjasza” spodziewałem się z kolei, że przy zaledwie dwóch seriach, rysownikom uda się zachować spójność. Nic bardziej mylnego. Zeszyty z serii „X-Force” stworzone przez Claytona Crane’a są bardzo udane. Charakteryzują się mrocznym, głębokim klimatem i pięknie zwizualizowanymi bohaterami. Z kolei prace Ariela Olivettiego w zeszytach z serii „Cable” to kompletnie inny styl. Delikatniejsza kreska, pastelowe, delikatne barwy naniesione z wykorzystaniem farb. Nie dość, że kompletnie nie pasują do prac Crane’a, to same w sobie wyglądają zbyt artystycznie jak na komiks o X-Menach. Kompletnie nie trafia do mnie taki wizualny chaos, bo widać, że Olivetti nawet nie starał się, by nawiązywać do prac swojego kolegi po fachu. W efekcie zeszyty z serii „Cable” przelatywałem oczami z prędkością światła, szybko o nich zapominając. 

Podsumowanie

Tak jak pisałem we wstępie, „Wojna mesjasza” pozostawia poczucie niedosytu. To komiks słabszy od „Kompleksu mesjasza” zarówno pod względem wizualnym, jak i artystycznym. Charakteryzuje się nieskomplikowaną historią z kilkoma zwrotami akcji i dużo mniejszym poczuciem napięcia, niż w poprzedniku. Doceniam sposób wydania, bogatego w materiały dodatkowe, który pomoże zagubionym w zrozumieniu tej historii. Jednak jak na wielki event, który miał na nowo zdefiniować świat mutantów, historia ta wydaje się dość zwyczajna i niewzbudzająca żadnych emocji.

Więcej recenzji komiksów Egmontu, które mogą Cię zainteresować:

Oceny końcowe

3+
Scenariusz
3
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

wojna-o-mesjasza-punkty-zwrotne-x-men-b-iext108168507-min.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Duane Swierczynski, Christopher Yost, Craig Kyle

Rysunki

Mike Choi, Clayton Crain, Sonia Oback, Ariel Olivetti, Dave Wilkins

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

248

Tłumaczenie

Nika Sztorc

Data premiery

24 kwietnia 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel