Tak jak każde inne blockbusterowe przedsięwzięcie, tak i sequelowa trylogia „Gwiezdnych wojen” – zrealizowana przez Disneya po przejęciu praw do filmowej sagi – ma swoich miłośników i zagorzałych krytyków. Jednych i drugich zaciekawić może jednak, o czym opowiedziałyby epizody VII-IX, gdyby przygotowanie ich pozostało w rękach George'a Lucasa.
George Lucas miał swój pomysł na trylogię „Star Wars”
Po tym jak twórca gwiezdnej sagi – za cenę sięgającą czterech miliardów dolarów – przekazał prawa do swojego dzieła w ręce Disneya, zarys na następne filmy, pozostawiony przez Lucasa, został w przeważającej części odsunięty. Nowi twórcy – szefowa Lucasfilmu Kathleen Kennedy oraz scenarzyści „Przebudzenia Mocy”, J.J. Abrams i Lawrence Kasdan – opowiedzieli osadzoną na trzy dekady po „Powrocie Jedi” historię początkującej adeptki Mocy, która na wzór Luke'a Skywalkera odkrywa swoją ścieżkę w galaktyce. Historia Rey rozwijała się na tle nowego konfliktu: Rebelię zastąpił Ruch Oporu, zaś na fundamencie Imperium wyrósł Najwyższy Porządek. Trzy kontynuacje oryginalnej trylogii Lucasa spotkały się ze spolaryzowanym odbiorem ze strony widzów: wychwalano wybrane elementy każdej z produkcji, w tym intrygujące decyzje reżyserskie Abramsa i Riana Johnsona oraz centralne aktorskie kreacje, ale i wytykano niespójny kierunek trylogii, powtórzenia z poprzednich filmów i mocno naciągane decyzje fabularne.
Sprawdź też: HBO Max wchłonie Playera? To może być pierwszy krok do połączenia platform.
Mając w perspektywie doświadczenie sequelowej trylogii, trudno nie zastanawiać się, jak widowiska mogłyby rysować się, gdyby podążono jednak za oryginalnym planem George'a Lucasa. Podpowiedzi warto poszukać w wydanym kilka lat temu opracowaniu „The Star Wars Archives. 1999-2005” poświęconemu prequelowym filmom w reżyserii Lucasa: „Mrocznemu widmu”, „Atakowi klonów” i „Zemście Sithów”. Twórca „Gwiezdnych wojen” wskazał w jednym z podrozdziałów tamtej publikacji, z jakim zamysłem wiązała się ewentualna kontynuacja.
Zbuntowani szturmowcy i zagrożenie na skraju galaktyki
„Po tym jak Rebelianci osiągnęli swoje zwycięstwo, w mojej wersji trzeciej trylogii nie było już [Imperium]. Chciałem, by wyglądało to tak, że pierwsza trylogia opowiada o ojcu, druga o synu, zaś trzecia o córce i wnukach” – wyjawił Lucas.
Twórca oryginalnych „Gwiezdnych wojen” wskazał następnie na pomysł, który odnalazł odwzorowanie w filmach Disneya. „Epizody VII-IX inspirowałyby się wojną w Iraku. Szturmowcy odmówiliby uznania nowej Republiki. Chcieliby zostać szturmowcami na zawsze. Osiedliby w najdalszym zakątku galaktyki, stworzyli własne państwo i zawiązali własną rebelię”.
Sprawdź też: To będzie miesiąc MEGA premier. W sierpniu Disney+ zasypie nas HITAMI.
Filmowy powrót Dartha Maula. Nowa adeptka ciemnej strony
Kolejnym istotnym elementem trylogii Lucasa był powrót kultowego antagonisty „Mrocznego widma”. Rolę centralnego czarnego charakteru epizodów VII-IX miał objąć sam Darth Maul, którego do życia przywrócono jeszcze w animowanym serialu „Wojny klonów”. Były uczeń Sidiousa miał wykorzystać chaos pomiędzy różnymi rywalizującymi z sobą organizacjami w galaktyce i objąć przywództwo nad przestępczymi kartelami. „Gangsterzy, pokroju Huttów, wykorzystaliby sytuację” – tłumaczy Lucas. „Kluczową postacią w tym wszystkim byłby Darth Maul (...) To on połączyłby z sobą wszystkie gangi. Najpierw przedstawilibyśmy go jako postać z cybernetycznymi nogami, jak pająka. Później otrzymałby metalowe nogi i stałby się nieco większy. Trochę jak superbohater”.
Twórca Sagi Skywalkerów kontynuował: „Darth Maul miał swoją padawankę, Darth Talon, która pojawiła się w komiksach. To ona miała pełnić rolę nowego Dartha Vadera i większość scen akcji miała wiązać się właśnie z nią. Z kolei Maul miał stać się kimś w rodzaju ojca chrzestnego tego uniwersum. Po upadku Imperium to właśnie on przejąłby wszystko”.
Misja Luke'a Skywalkera. Powrót wielu Jedi ocalałych po Rozkazie 66
Na łamach „Star Wars Archive” najciekawiej George Lucas opowiedział o misji odbudowania zakonu Jedi, podjętej przez Luke'a Skywalkera. Z jego wypowiedzi wynika, że bohater Marka Hamilla miał odnaleźć innych rycerzy ocalałych po czystce zakonu w epizodzie III.
„Całość rozpoczęłaby się kilka lat po Powrocie Jedi. Dość szybko ustanowilibyśmy, że funkcjonuje tu coś w rodzaju półświatka ze szturmowcami-buntownikami. Tymczasem Luke próbuje odtworzyć zakon. Rozsyła wici po galaktyce. Spośród 100 tysięcy Jedi pozostało ich może 50 albo 100. Muszą zacząć więc tak naprawdę od nowa. Luke musi odnaleźć dwu- i trzylatków, których wytrenuje na pierwszych nowych Jedi”.
Sprawdź też: Serial o Obcym i Predatorze jest gotowy, ale Disney NIE ZAMIERZA go pokazać.
To Leia, a nie Anakin Skywalker miała okazać się Wybrańcem
Nowe filmy miały potwierdzić, że to ostatecznie nie Anakin Skywalker był postacią, której w proroctwach Jedi pisane było przywrócenie równowagi Mocy. Wybrańcem miała okazać się jego córka Leia. „Te filmy opowiedziałyby o tym, jak Leia – no bo kto inny miał okazać się nowym liderem? – próbuje odbudować Republikę. Trzeba było ciężkiej pracy, by uwolnić ją spod wpływu gangsterów. To była główna część historii. Pod jej koniec Luke miał odtworzyć większość zakonu, a jednocześnie dostalibyśmy pełnoprawne ustanowienie Nowej Republiki, z Leią, senator Organą, obejmującą rolę Najwyższej Kanclerz. To ona miała okazać się Wybrańcem”.
Co myślicie o niedoszłych do skutku planach George'a Lucasa? Wolelibyście zobaczyć taką wersję dalszych losów bohaterów odległej galaktyki? A może bardziej odpowiada Wam wersja przedstawiona przez Abramsa i Johnsona w „Przebudzeniu Mocy”, „Ostatnim Jedi” i „Skywalker. Odrodzenie”? Dajcie znać w komentarzach.
źródło: Comic Book Movie / zdj. Disney