Czwarta faza MCU oficjalnie za nami – słowa te mogłyby paść wprawdzie już po premierze filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”, ale to dopiero nowy początek oznacza definitywne zamknięcie rozdziału. Tak było z fazą drugą, gdzie po „Iron Manie 3” w końcu stanęliśmy w świecie, w którym superbohaterowie są już na początku dziennym. Tak było z fazą trzecią, w której ten porządek rozpadł się na naszych oczach w „Wojnie bohaterów”. Tak było z czwartą fazą, kiedy to „WandaVision” obiecała poniekąd zupełnie świeży start. Choć może lepiej byłoby używać słowa „fala” zamiast „faza”, ładnie brzmiącego na prezentacjach dla akcjonariuszy. Wprawdzie, w ciągu czterech lat otrzymaliśmy liczbę produkcji, na których wydanie Disney w poprzednich fazach potrzebował prawie dekady. Tak, niewątpliwie ta czwarta fala była obietnicą zarówno ilości, jak i jakości.